czwartek, 10 maja 2012

Rozdział 8



Moje nagie plecy wtuliły się w prześcieradło przesiąknięte jego zapachem. Louis zacisnął uda na moich biodrach i niezdarnie zdarł z mojego torsu materiał koszulki. Ta nieopisana potrzeba namiętności drzemiąca w jego jasnych tęczówkach przyprawiła mnie o subtelny uśmiech. Mam pewność, że chce tylko mnie. Że mógłby zabić każdego, kto stanie na naszej drodze. Że mógłby wyjść z domu od tak, bez bagażu, tylko po to by ze mną uciec. Wsparł drżące dłonie na moim brzuchu i przesunął palcami od mostka aż po skrawek bielizny, który odsłaniały opuszczone nisko spodnie. Moje mięśnie były napięte, ale nie za sprawą nerwów. Włada mną raczej.. niecierpliwość. Cielesne zachcianki zdawały się górować nad wszystkim. Cóż w tym jednak złego, skoro darzę obiekt mojego pożądania bezgranicznym uczuciem? W porządku, nie potrafię go jeszcze nazwać. Obiecuję znaleźć specjalną nazwę dla tej więzi. Stworzyć słowo, którego nie zapisano w żadnym słowniku. W powietrzu zawisł zachwyt. Spojrzenie Lou muskało każdy cal mojej klatki piersiowej jakby nie mógł uwierzyć, że jestem tu dla niego. Że już zawsze będę tylko dla niego. Ułożyłem dłonie na jego ramionach i powoli, ostrożnie podniosłem się do pozycji siedzącej. Moje palce zsunęły się na jego plecy a koniuszek nosa delikatnie dotknął policzka. Zapach, którym dysponowała jego skóra był jak afrodyzjak, który przyciągał mnie do niego jeszcze bardziej. Jakby to w ogóle było możliwe. Wsunąłem dłonie pod jego ściśle przylegającą do ciała koszulkę, by wkrótce go jej pozbawić. Kolejny wykonany przez Louis'a ruch utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że teraz wszystko będzie działo się tylko szybciej. Nacisnął całą powierzchnią dłoni na mój brzuch by na powrót przytknąć moje plecy do powierzchni łóżka. Jego twarz znajdowała się tuż nad moją. Gorący oddech otulał moje spierzchnięte już wargi, a rytm wybijany przez jego serce był idealnie wyczuwalny. Zawładnęła mną potrzeba poczucia go bardziej. Zrzuciłem go z siebie bez większej trudności, bo najzwyczajniej w świecie się tego nie spodziewał. Ułożyłem się między jego udami, by zbytnio nie naciskać na jego ciało ciężarem swojego. Wpiłem się w jego miękkie wargi z niebywałą zachłannością. Nie zważałem na to, że ów gest wypełniony był po same brzegi najczystszego rodzaju pożądaniem. Louis dotknął dłońmi dolnej partii moich pleców. Odniosłem wrażenie, że chce zsunąć w dół moje spodnie, a dość ściśle okalający biodra pasek mu to niemożliwa. Nie poddał się jednak, całkiem zwinnym ruchem odpiął klamrę i zsunął w dół mały zamek. Już po chwili materiał spodni wraz z bielizną opornie otarł się o moje uda i za sprawą kilku kolejnych ruchów wylądował na podłodze. Umknęła gdzieś na moment ta specyficzna czułość, którą darzyliśmy się na co dzień. Teraz wszystko było niesamowicie zachłanne. Nie wiem nawet kiedy ponownie wylądowałem na plecach. Lou pozbył się ostatnich części swojej garderoby i na nowo połączył nasze usta w  przeciągłym pocałunku. Czułem jak wszystko we mnie płonie. Puls przyśpieszył mimowolnie, a krew zdawała się osiągnąć temperaturę wrzenia. Przymknąłem powieki by jakoś to stłamsić, by spowolnić ten nieunikniony proces. Przecież.. to dopiero początek. Dlaczego on działa na mnie tak intensywnie? Dotychczas nigdy nie czułem tego tak dotkliwie. Postrzegałem to raczej w granicach czegoś zupełnie błahego, nadto ludzkiego. Przecież to tylko zaspokojenie konkretnej potrzeby. Dziś było inaczej. Moje ciało nie zamierzało słuchać poleceń wydawanych przez myśli. Instynktownie zacisnąłem zęby na jego dolnej wadze, a on syknął z bólu. Obwiniłem siebie za brak jakiejkolwiek kontroli. Poczułem jak każda część mojego ciała idealnie wpasowuje się w dłonie Lou. Jak za pomocą dotyku kreśli w myślach obraz mojej nagości. Czuł mnie pod sobą, a mimo to trzymał jakbym za moment miał zniknąć. Wszystko było nierealne. Z boku wyglądało zapewne niezwykle nachalnie. Dla nas to raczej jak sen. Zachłysnąłem się szczęściem do granic możliwości. Jego smukłe palce otuliły moją twarz. Lekko uniósł mój podbródek i zerknął w źrenice. Nie byłem sobą.. a może właśnie dopiero teraz stałem się tym, kim być powinienem? Spojrzenie mojej bratniej duszy uspokoiło rozszalałe serce. Temperatura naszych ciał wciąż jednak była bardzo wysoka i nie zapowiadało się, by na przestrzeni najbliższych chwil ów fakt uległ znaczącej zmianie. Nie wychwyciłem momentu, w którym Louis przeniósł dłonie z mojej twarzy na biodra. Poczułem tylko kolejny pocałunek i niesamowity dyskomfort. Wsunął się w moje ciało z taką łatwością, że jedyną reakcją na ból okazał się stłumiony krzyk. Nie zamierzał być delikatny, nie tego pragnęliśmy. Mimo odsunięcia bólu na ostatni plan i skupienia myśli na przyjemności, pod moimi powiekami pojawiły się łzy. Bez zastanowienia nadałem im miano najcudowniejszych słonych kropel, jakie kiedykolwiek okalały moje policzki. Gdy ruchy jego bioder wezbrały na sile, zupełnie odpłynąłem. Gorące powietrze wypełniło się cichymi jękami. To nieistotne, że na dole przesiadują nasi goście. To bez znaczenia, że nie zważamy na poprawność, że jesteśmy nieodpowiedzialni i przesadnie spontaniczni. Czułem jak opornie porusza się we mnie, a pieczenie, które na początku nazwałem bólem w chwili obecnej sprawiało mi przyjemność. Nie wiedziałem co zrobić z rękoma. Moje plecy z wielką siłą sunęły po prześcieradle w górę i w dół w rytmie pchnięć Louis'a. Wygiąłem je w delikatny łuk, moim ciałem szargało ogromne podniecenie.
- Nie wierć się. - stęknął spokojnie wprost do mojego ucha, uprzednio lekko muskając jego płatek. Posłusznie skinąłem tylko głową, czując jak strużka potu spływa w dół mojej skroni. Powietrze wydobywające się przez moje uchylone wargi otulało szyję mojego partnera przyprawiając jego skórę o dodatkowy bodziec. Czułem, że dłużej już nie wytrzymam. Zacisnąłem powieki, błagając w myślach by nie zwalniał. Nie wierzyłem, że to dzieje się naprawdę. Nie wierzyłem, że seks z mężczyzną doprowadza mnie do szczytu.
- Mo.. mocniej.. - jęknąłem przeciągle wbijając paznokcie w skórę jego pleców. Gdy Louis zauważył jak bardzo to wszystko odczuwam, wykonał jeden, stanowczy ruch wsuwając się we mnie do samego końca. Zacisnął palce na moich udach, nie pozwalając mi się ruszyć. Oczy zaszły mi mleczną mgłą. Przez kumulujące się w każdej komórce ciała ciepło  miałem wrażenie, że jakaś nieznana błogość rozrywa moje żyły i nie ma w tym nic destrukcyjnego. Czułem się jak na skraju przytomności. Mimo to ów stan był niezwykle owocny. Doskonale widziałem mocno zaciśnięte wargi Lou. Jego czoło było pokryte cieniutką warstwą potu. Spokojnie wypuszczał powietrze przez nos. Gdy wznowił pchnięcia, pozwoliłem powiekom opaść w dół. Nie musiałem długo czekać na jego wymowny jęk. Drżał. Jedyne co udało mi się wychwycić, to przyjemne ciepło, które wypełniło całe moje wnętrze. Ciało Louis'a bezwładnie opadło na moje, a jego nos zachłannie wtulił się w zagłębienie mojej szyi. Chciał się odsunąć, dać mi od siebie odpocząć. Zatrzymałem go przy sobie i zacisnąłem palce na jego pośladkach.
- Zostań. - wyszeptałem, a on musnął przeciągle moje usta. Powoli docierały do mnie fizyczne niedogodności. Najdotkliwszą z nich okazał się ból pleców. Jakie to jednak miało znaczenie w chwili obecnej? Louis był taki pewny siebie. Gdybym go nie znał, nie mieszkał z nim pokusiłbym się o stwierdzenie, że to nie był jego pierwszy raz z facetem. Nie sądziłem, że czucie go wewnątrz siebie, nawet w tej chwili gdy obaj opadamy z sił, będzie takie wspaniałe. Z dziewczyną.. z dziewczyną jest zupełnie inaczej. Bynajmniej z mojej perspektywy. Nie byłem do końca pewien, czy Lou odczuł jakąkolwiek różnicę. Powinienem się łudzić, że właśnie tak było?

***

- Pomyślałem, że będziesz miał ochotę na herbatę. - spojrzałem na jego twarz, a właściwie.. tylko na usta. Uśmiechał się. Bez słowa zagarnął mnie w swoje objęcia, nie zważając a to, że właśnie starałem się otulić biodra materiałem bokserek. Stęknąłem cicho, gdy jego tors z tak wielką łatwością przycisnął mnie do ciepłej wciąż pościeli. Jego smukłe palce leciutko musnęły mój obojczyk. Ostrożnie nabrał powietrza, spacerując spojrzeniem za swoją dłonią.
- Jeszcze z Tobą nie skończyłem. - szepnął najczulej jak tylko było to możliwe i przesunął rozchylonymi ustami wzdłuż mojej szyi. Doprowadzał mnie do szaleństwa za pośrednictwem wszystkiego czym dysponował. Jego głos koił wszystkie sprzeczne myśli, które burzyły w tej chwili porządek w mojej podświadomości. Jego dotyk przyprawiał mnie o dreszcze i choć doświadczyłem najintensywniejszej z jego form, wciąż odczuwałem wszystko ze zdwojoną siłą. Czy to możliwe, że moje ciało uzależniło się od jego bliskości za sprawą poczynań sprzed chwili?
- Musimy dać znak życia. - wyszeptałem, choć zupełnie o tym nie myślałem. Czułem jak ciało Lou idealnie wpasowuje się w moje. To niesamowite, że mój najlepszy przyjaciel działa na mnie tak dotkliwie w każdej możliwej sferze życia. Ale czy to nie naturalne? Przecież znam mnie doskonale, jest częścią mnie. Nikomu innemu nie potrafiłbym oddać się w ten sposób. To zabawne, że moje wcześniejsze doświadczenia seksualne nijak nie umywają się do chwil z Louis'em. Czułem się, jakbym przeżył właśnie swój pierwszy raz, ale przecież po części to najczystsza prawda. Powinienem choć na moment przestać myśleć. Tomlinson odkleił się ode mnie niechętnie i zsunął z łóżka. Znalazł swoją bieliznę, leżała w kącie po drugiej stronie pokoju. Nie mam pojęcia jakim cudem się tam znalazła. Okrył biodra jej materiałem i wsunął na tors ciemną koszulkę.
- Ubierz się, zaraz wrócę. - nie potrzebowałem słów, którymi udowodniłby mi jak bardzo jest szczęśliwy. Jego uśmiech był odpowiedzią na każde pytanie. Nie byłem skrępowany, czułem się niesamowicie swobodnie. To zabawne, ale miałem ochotę wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo jestem szczęśliwy. Chyba postradałem zmysły. Gdzie ten dawny Harry, który nie brał uczuć pod uwagę? Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem i podniosłem się powoli. Nie miałem ochoty tutaj czekać, byłem ciekaw czy nasi goście już sobie poszli. Miałem na to wielką nadzieję, powoli zapadał zmrok. To niepoprawne, że spędziliśmy w łóżku ponad połowę dnia. Nie mogłem znaleźć swojej koszulki, więc wyszedłem na korytarz w samej bieliźnie i pokonałem schody zeskakując z kolejnych stopni. W salonie siedział Niall, Zayn i.. no proszę, nawet Liam przypomniał nam o swoim istnieniu. Trzy pary tęczówek skupiły spojrzenie na mojej twarzy. Z kuchni dobiegł niewyraźny krzyk Lou, który zdążył już chyba wsunąć coś między usta. Do głowy by mi nie przyszło, że może być głodny.
- Dziewczyny były złe, że zostawiłem je z wami od tak? - spytał wychylając się na moment zza framugi kuchennych drzwi. Zauważył mnie i skarcił uroczym spojrzeniem. Zayn zerknął na niego, a potem wrócił spojrzeniem do mnie.
- Wytłumaczyłem im, że tylko Ty potrafisz.. naprawić Styles'a. - brunet uśmiechnął się delikatnie, eksponując idealne zęby. W jego policzkach pojawiły się dwa dołeczki, a gęste brwi uniosły lekko ku górze. Ładnie to ujął.
- Zostały z nami, tak? Nie miały na co narzekać. - szepnął z oburzeniem Niall, nie odrywając wzroku od głupawego filmu. Jego pewność siebie odrobinę zbiła mnie z tropu. Kąciki moich warg mimowolnie się uniosły. Louis podszedł do mnie powoli. Położył dłoń na moim ramieniu i cicho westchnął.
- Kazałem Ci się ubrać.. - wyraz jego twarzy ukazywał mi swego rodzaju złość. Dość subtelną i zrozumiałą. Odniosłem wrażenie, że nie pozwoli nikomu innemu patrzeć na moje ciało. - Jesteś głodny?
- Zaspokajasz każdą moja potrzebę z wielką łatwością. Sam przygotuję sobie kolację. - wyminąłem go, starając się ukryć ten cwaniacki odrobinę uśmiech, który cisnął się na moje usta. Nie pozwolę mu przejąć nade mną całkowitej kontroli. To znaczy.. nie pozwolę mu odczuć, że ją przejął. Zayn spojrzał na Lou.
- Każdą Boo bear? Fiu, fiuu.. - zagwizdał pochlebnie, na co Tomlinson puknął się tylko palcem wskazującym w czoło. Jego głupawa mina przyprawiła o śmiech nawet mnie. Atmosfera znacząco się rozluźniła. Czyżby zapomnieli o scenie, którą odstawiłem przed dziewczętami? Kocham tych chłopaków. Ich i tę ich ulotną pamięć. Wszedłem do kuchni. Do mojego nosa dotarł zapach tostów z serem. Ucieszyłem się na ich widok. Zrobiłem herbatę w ulubionym kubku i usiadłem przy stole. Jej ciepło ukoiło moje rozszalałe wciąż zmysły. Muszę jeść, przecież nie można żyć samym powietrzem. Chyba, że mowa o powietrzu wydychanym przez Louis'a. W chwilach, kiedy otula nim moją skórę, wargi.. zapominam o całym świecie. To zabawne, nigdy nie myślałem o nikim w ten sposób. Nigdy nie uczyłem się od kogoś zależny, zawsze to ja stawiałem warunki. Stałem się kimś innym. Powinienem był wiedzieć, że Lou odmieni moje życie już wtedy, gdy spotkałem go po raz pierwszy. Być może o tym wiedziałem? Nigdy nie uwierzyłbym, że druga osoba może tak dotkliwie wpłynąć na moje życie. Że mogę czuć się błogo, tylko za sprawą jego uśmiechu. Że mogę karmić się szczęściem mają świadomość, że on jest szczęśliwy. Że mogę dać tak wspaniałej jednostce siebie, choć nie jestem nikim wyjątkowym. To wspaniałe czuć przynależność do kogoś tak doskonałego. Przesunąłem opuszkiem palca wzdłuż swojej dolnej wargi i uśmiechnąłem się automatycznie. Doszukałem się uczuć w czymś zupełnie cielesnym. Chyba powinienem się nad sobą zastanowić. Moje usposobienie odwróciło się o 180 stopni. Kim ja właściwie teraz jestem?


***

Ten rozdział jest bardzo przełomowy. Spędziłam nad nim noc i choć mam świadomość, że mógł być doskonalszy, lepszy (przecież zawsze może) to mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Proszę każdego, kto pokusi się o przeczytanie o wyrażenie swojego zdania w komentarzu. Bardzo mi na tym zależy. Lubicie opisy takich intymnych sytuacji, czy wolicie bym tylko subtelnie je kreśliła w kolejnych rozdziałach? Z góry dziękuję za każdą opinię. Pozdrawiam i dziękuję za ciepłe przyjęcie rozdziału numer siedem, który był dość nieudany.

18 komentarzy:

  1. Ty to tak genialnie opisałaś *,* Każde uczucie Harrego i ta scena. Masz talent do opisywania najdrobniejszych szczegółów z wielką ciekawością dla czytającego. Ten rozdział jest jednym z moich ulubionych :) Czekam n następny i składam pokłony za ten ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. BOŻE ŚWIĘTY

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu *__*
    Genialny !
    No jasne, że masz opisywać xD
    Nie jestem w stanie napisać więcej ..

    ~ Noelle x
    Zapraszam do siebie. ;3 my-first-time-in-london.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. genialny, idealny, cudowny *.* no jasne, że masz tak opisywać :3

    OdpowiedzUsuń
  5. omg, lubimy! kochamy!
    tak, więcej, chcę więcej :o
    świetny rozdział, dodawaj coś szybko! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie potrafię nic sensownego napisać. Napisałaś tak realistycznie, tak genialnie, ze z każdym następnym słowem, przysuwałam twarz do monitora. To jak opisałaś uczucia, myśli i ogóle cała sytuację to... mistrzowskie. Masz niepowtarzalny styl do pisania takich właśnie rzeczy. Moje zdanie? Genialnie, pisz tak dalej. Biję pokłony.


    [eye-melodies]

    OdpowiedzUsuń
  7. jesteś świetna a przez twoje opisy intymne aż się zaruieniłam fiufiu ... ;D oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie no genialne ! Długi , fajny ! Nie no dżizas ! o.O Czekam na nexta ! xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudeńko. (: xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest idealnie. Naprawdę idealnie. Jestem zachwycona, dawno nie trafiłam na coś tak dobrego, a opisy... Opisy są świetne. Chcę ich więcej i więcej. Jedyny błąd, jaki rzucił mi się w oczy, to w zdaniu: " Bynajmniej z mojej perspektywy". "Bynajmniej" oznacza "wcale" i nie jest synonimem słowa "przynajmniej". To tak na przyszłość, mam nadzieję, że nie odbierzesz tej małej uwagi źle, zwyczajnie rzuciło mi się w oczy, a kiedy widzę błąd, to zawsze go koryguję. :) Z utęsknieniem czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  11. szybko pisz nowy ^.^

    OdpowiedzUsuń
  12. MATKO ! co za świetny rozdział *_*

    OdpowiedzUsuń
  13. zajebiste i mozesz dalej opisywac "te sceny "tak jak teraz

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak sobie czytam komentarze a tu BOŻE ŚWIĘTY, czytam dalej MATKO BOSKA, następny komentarz: JEZU hahaha :D uwielbiam tego bloga i biorę się za czytanie następnego rozdziału. @VasYeah

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak sobie czytam komentarze a tu BOŻE ŚWIĘTY, czytam dalej MATKO BOSKA, następny komentarz: JEZU hahaha :D uwielbiam tego bloga i biorę się za czytanie następnego rozdziału. @VasYeah

    OdpowiedzUsuń