sobota, 19 maja 2012

Rozdział 9



Byłem pewien, ze Louis zechce spędzić ze mną dzisiejszą noc przez wzgląd na wydarzenia sprzed kilku godzin, więc zaskoczył mnie odrobinę tym późnym wyjściem z Eleanor. Nie czekałem na niego. Nie chciałem czuć się jak przywiązany do niego wariat, który miał dla nas zupełnie inny scenariusz. Bywam taki żałosny. Wszedłem do łazienki, by zamknąć się w jej wnętrzu na co najmniej godzinę. Wypełniłem wannę gorącą wodą aż po same brzegi. Na jej powierzchni unosiła się gęsta piana pachnąca jabłkami. Powietrze było ciężkie, trudno się nim oddychało. Pozbyłem się ubrań nieumiejętnie rozrzucające je po całym pomieszczeniu i wszedłem do wanny. Specyficzna ulga ogarnęła całe moje ciało. Powieki mimo woli opadły w dół. Czułem się wspaniale.. przez dwie minuty.
- Harry? Harry! Otwórz, muszę wejść! - rozpaczliwy krzyk Zayn'a dotarł do mnie z niemałym opóźnieniem. Pokręciłem głową z niedowierzaniem i ciężko westchnąłem. To właśnie uroki mieszkania z czwórką facetów. Szczególnie, że jeden spędza przed lustrem połowę każdego dnia.
- Nie możesz skorzystać z drugiej łazienki?
- Liam ją zajął, szykuje się na kolację z Danielle. No wyłaź, zaraz wpuszczę Cię z powrotem. - wyobraziłem sobie, jak długo może potrwać to jego "zaraz", ale cóż mogłem zrobić? Wyszedłem z wanny, otuliłem biodra jasnym ręcznikiem i wpuściłem bruneta do pełnego pary pomieszczenia. Malik aż wstrzymał powietrze.
- Urządziłeś sobie tutaj saunę? - pokiwałem głową z głupawą miną, a on tylko postukał się w czoło palcem wskazującym. Usiadłem na brzegu wanny by spokojnie przeczekać te wszystkie dziwaczne zabiegi kosmetyczne wykonywane przez Zayn'a. Jego włosy wyglądały perfekcyjnie, a mimo to on wciąż je dopieszczał.
- Wybierasz się dokądś? - zmąciłem ciszę zachrypniętym głosem i uniosłem spojrzenie na jego twarzy, gdy tylko wtulił policzek we własne ramie by na mnie zerknąć. Trudno było się domyślić gdzie ma zamiar pójść. Za każdym razem, gdy musi chociażby wysunąć na zewnątrz koniuszek nosa, szykuje się równie przesadnie.
- Nie mam ochoty spędzać nocy w domu. - uśmiechnął się delikatnie i pośpiesznie wrócił do układania fryzury. Przeszło mi przez myśl, że ja również nie mam na to ochoty. Podniosłem się i ruszyłem w stronę swojego pokoju. Ująłem w dłoń telefon i odszukałem w kontaktach "Natt". Niezdarnie wcisnąłem zieloną słuchawkę.
- Tak? - jej głosy był zmartwiony. Byłem pewien, ze wolałbym doszukać się w nim obojętności, a niźli snuć teraz domysły, co przyprawiło ją o smutek.
- Za godzinę w parku. - szepnąłem spokojnie, mając nadzieję na brak sprzeciwu z jej strony. Westchnęła przeciągle. - Harry.. jest po 22. Mam na sobie piżamę.
- To ją zdejmij. - jej cichy chichot dodał mi otuchy. Chyba nadto się na mnie nie gniewa. Nie zapomniałem o niej, to tylko.. Louis zajął moje myśli. Spryciarz.
- 23:30, w porządku?
- Tak. Tam gdzie ostatnio.
Rzuciłem telefon na poduszkę i wróciłem do łazienki, gdzie Zayn'a już nie było. Przekręciłem klucz i na powrót ułożyłem się wygodnie w wannie. Temperatura wody wciąż była zadowalająca. Myśl o spotkaniu z Natalią unosi kąciki moich ust ku górze. Tęsknię za jej spojrzeniem i tym specyficznym podejściem do herbaty. Skoro Louis woli spędzać czas z Eleanor, to ja nie zamierzam dawać mu satysfakcji, czekając na niego w domu jak pies. Dotarło do mnie, że on traktuje zaistniałą między nami więź bardziej powierzchownie. Zapewne nie myśli o tym tak często, jak ja.

***

Wszedłem do pustego parku i zsunąłem z głowy kaptur szarej bluzy. Powietrze pachniało deszczem. Usiadłem na ławce tuż obok małej fontanny. Po upływie kilku minut miejsce obok mnie zajęła zmarznięta szatynka. Miała na sobie obszerny sweter, a mimo to trzęsła się jak galaretka. Uśmiechnąłem się na jej widok i gdy tylko jej twarzy była wystarczająco blisko, cmoknąłem chłodny policzek.
- Jakaś Ty punktualna. - szepnąłem, doszukując się w jej ciemnych tęczówkach jakiejkolwiek emocji. Czy mam prawo twierdzić, że jej na mnie zależy skoro wyszła z domu o tak później porze tylko po to by się ze mną zobaczyć?
- Wielmożny Pan Styles dał znak życia. - uniosła wymownie brwi, a ja się roześmiałem.
- Wybacz. Ostatnio mam w głowie bardzo kontrastowe myśli. Spędzanie dni w samotności sprawiało mi przyjemność. - nie potrzebowałem obecności kogokolwiek, dlaczego wiec miałbym ją okłamywać? Nie jestem taki. Nie zamierzałem dać jej odczuć, że jest mi potrzebna, skoro wtedy.. wcale tak nie było.
- Nie przyszło Ci do głowy, ze się martwię? Zbywałeś mnie sms'ami.
- To moja wina, dlaczego doszukujesz się jej w swojej osobie?
- Wyobraź sobie, że na co dzień nie spędzam zbyt wiele czasu z ludźmi. Rozumiem więc dlaczego tak zachwycasz się samotnością. Czasem tylko.. Bianka wyciąga mnie na zakupy. Siłą. - położyła naciska na ostatnie słowo, a ja wyobraziłem sobie jak blondynka ciąga ją po wszystkich sklepach. Natalia różniła się od swoich przyjaciółek. Jako jedyna nie znosiła biegania po centrum handlowym. To dziwne, bo jej garderoba zdawał się mówić coś innego.
- Eleanor spędza sporo czasu z Louis'em. - stwierdziłem po chwili namysłu, starając się nie pokazać jej, że ów fakt mi przeszkadza. Szatynka spojrzała na mnie uważnie.
- Tak, jest nim zachwycona. Wciąż o nim opowiada. Widziałam ich dziś wieczorem. Louis wyglądał na szczęśliwego. - szczęśliwy? Być może. Warto byłoby jednak zastanowić się, kto dał mu to szczęście. Dlaczego tak pewność siebie tak bardzo się mnie uczepiła? Cóż, znam Lou i wiem, że jestem dla niego najważniejszy. Żadna dziewczyna, choćby nie wiem jak bardzo urokliwa, nie jest w stanie tego zepsuć.
- Lubi jej towarzystwo. Najwyraźniej mają podobne charaktery. Więc.. Natt, dokąd idziemy?
- Myślałam, że to Ty masz pomysł. - spojrzała na mnie z wyrzutem i przeciągle westchnęła. Fakt, to ja powinienem zapewnić nam rozrywkę. Niech żyje niedomyślność!
- Chodźmy do mnie. - rzuciłem krótko i podniosłem się powoli. Dziewczyna wyglądała na niezdecydowaną. Uśmiechnąłem się lekko i ująłem w palce skrawek materiału jej swetra. - No chooodź.

***

Wniosłem do pokoju dwie puszki red bull'a i wielką miskę z popcornem. Miałem zamiar zaproponować jakiś film. Natalia siedziała na moim łóżku i uważnie otulała spojrzeniem całe pomieszczenie, jak gdyby chcąc odkryć z czym wiąże się każdy ukryty tutaj drobiazg. Ujęła w dłoń czarny notatnik leżący zazwyczaj na blacie nocnego stolika. Ułożyła go na swoich udach i spojrzała na mnie pytająco. Skinąłem głową. Nie miałem nic przeciwko, to tylko błahe przemyślenia, żadna wielka tajemnica. Czasem zdarza mi się spędzić więcej czasu na pisaniu, a niźli na śnie. To zabawne, że w tym notesie nie ma teksów piosenek, ani nawet wierszy.. a udało mi się przelewać słowa na kolejne kartki z tak wielką łatwością.
- Interesujące. - mruknęła tylko, przesuwając opuszkami palców wzdłuż kremowej kartki.
- To coś na kształt dziennika. Z tą różnicą, ze nie znajdziesz tam zbyt wiele opisów dotyczących czynności fizycznych. Skupiam się raczej na duchu. - wytłumaczyłem z uśmiechem, zajmując miejsce tuż obok niej. Odniosłem wrażenie, ze jest niezwykle oczarowana faktem, że spędza noc w moim pokoju, jak gdyby.. była to swego rodzaju świątynia. Skarciłem się w myślach za próżność i ująłem w dłoń notes, na którym szatynka wciąż zaciskała palce. - Jestem pewien, że niektórych rzeczy wolisz się dowiedzieć ode mnie. - uniosłem ku górze lewą brew, a Natalia chyba się zarumieniła.
Spędziliśmy noc na rozmowach. Tematy były niesamowicie skrajne. Dowiedziałem się, że moja towarzyszka w gruncie rzeczy nie jest nadto kobieca. Lubi rzeczy, na które chociażby Bianka, czy nawet Eleanor.. w ogóle by nie spojrzały. Czuła się przy mnie swobodnie, nie starała się wywrzeć na mojej osobie jak najlepszego wrażenia. Była sobą i właśnie ów fakt tak dogłębnie mnie oczarował. Nie byłem już do końca pewien, czy bardziej uwielbiam ją w sukience, czy w tym rozciągniętym swetrze i pozbawionej makijażu, twarzyczce. Zmęczenie nijak nami nie władało. Tuż przed siódmą rano Natt poprosiła, bym odprowadził ją do domu. Zrobiłbym to tak czy siak, przecież w czasie drogi powrotnej mogła nieumiejętnie gdzieś zasnąć, prawda? Miałbym ją na sumieniu, a tego sobie nie życzyłem. Wyszliśmy z domu, a ja ziewnąłem przeciągle. Szatynka uchwyciła się mojego ramienia i zaśmiała cicho. Słońce było niesamowicie natrętne. Rozbolała mnie głowa. Odnalazłem nową definicję "przyjemnej nocy" i zrozumiałem, że ów stwierdzenie nie musi mieć nic wspólnego z doznaniami fizycznymi. No proszę, czyżbym odnalazł przyjaciela w całkiem niezłym, kobiecym ciele? Brak snu chyba daje mi się we znaki. Przystanąłem tuż przed wejściem do jej domu. Przytuliła mnie subtelnie i przy pomocy resztek sił uchyliła drewniane drzwi, by już po upływie sekundy za nimi zniknąć. Jestem zmęczony, ale sen nie jest kuszącą alternatywą. W drodze powrotnej zajrzałem do ulubionej cukierni i wyniosłem z niej pudełko pełne pączków. Chłopcy się ucieszą, szczególnie Niall. Nie mam pojęcia, skąd u mnie tak doskonały humor.
Wszedłem do domu. Pierwszą osobą, na którą się natknąłem był Louis. Tak, ten Louis, mój Louis. Patrzył na mnie podejrzliwie. Trzymał ręce skrzyżowane na piersi, a jego twarz nie malowała w tej chwili żadnej emocji. Przez chwilę miałem tylko wrażenie, ze stara się ukryć przede mną uśmiech. Doskonale wiedziałem, że na mnie czekał. Zapewne słyszał, gdy razem z Natalią opuszczałem swój pokój niecałą godzinę temu.
- Jesteś aż taki głodny, że stałeś tutaj z nosem przyklejonym do szyby wyczekując mnie? - uśmiechnąłem się szeroko w ten specyficzny dla siebie sposób i ruszyłem w stronę kuchni, dzielnie trzymając w dłoniach tekturowe pudełko.
- Dlaczego Natalia spędziła u Ciebie noc? - spytał z wyraźnym zaciekawieniem i podszedł nieco bliżej. Był pewien, że odpowiem mu na każde pytanie? Nieodczekanie.
- Zapewne dlatego, ze Ty byłeś u Eleanor.
- Co to ma do rzeczy? Przecież one nie mieszkają razem. - Tomlinson ściągnął brwi obserwując, jak krzątam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu swojego kubka. Najwyraźniej ktoś go używał. Niech no tylko ja się dowiem, kto odważył się pić z niego cokolwiek.
- Głupek. - stęknąłem bezradnie i wsunąłem między wargi niedużego pączka oprószonego cukrem pudrem. W prawej dłoni trzymałem szklankę z sokiem. Wyszedłem na korytarz i z gracja pokonałem strome schody. Louis oczywiście wspiął się po nich tuż za mną.
- Nie rozumiem, Harry. - szepnął bezradnie, zamykając drzwi mojej sypialni od wewnątrz. Usiadłem na łóżku i wyjąłem z ust moje śniadanie. Jestem odrobinę rozdrażniony. Żegnaj, nienaganny humorze.
- Zostawiłeś mnie samego, co miałem zrobić?
- Przepraszam, ale już wcześniej umówiłem się z El, nie mogłem tego odwołać. - bronił się, a ja od tak utwierdzałem go w przekonaniu, że mógł. Nie miałem siły na kłótnie. Chciałem tylko żeby mnie przytulił. Czasem nie znosiłem, gdy do mnie mówił. Słowa zdawały się być takie błahe. To czyny przekazywały mi uczucia, jakimi mnie darzy. Upiłem łyk owocowego soku i ułożyłem się na łóżku. Lou wtulił się w mój lewy bok. Najwyraźniej potrzebował mojej bliskości równie mocno, jak ja jego. Oddychał niemiarowo. Miałem wrażenie, ze coś go trapi, ale nie zamierzałem pytać. Jest dorosły, nie zamierzam wyciągać z niego niczego na siłę. Czego w nim nie lubiłem? Tego, z jak wielką łatwością potrafił mnie zmiękczyć. Jak za pomocą spojrzenia manipulował moim umysłem. Byłem pod wrażeniem tej umiejętności. Ale teraz.. przecież nawet na mnie nie patrzył. Jego wzrok spoczywał na jakimś nic nieznaczącym przedmiocie. Miałem ochotę wyszeptać mu na ucho, jak bardzo jest dla mnie ważny. Jak uwielbiam z nim przebywać, oddychać jego powietrzem, wsłuchiwać się w stukot jego serca. Jak wielką sprawia mi radość że to właśnie ze mną spędza poranek. Nie miałem ochoty myśleć, kim dla siebie jesteśmy i czy powiemy komukolwiek o tym, co nas łączy. Pragnąłem tylko zamknąć oczy, otworzyć je za kilka dłuższych chwil i wciąż czuć go przy sobie.
- Tęskniłem za Tobą.

8 komentarzy:

  1. własnie wpadałam na twojego bloga i zostane tu chyba na dłuzej! przeczytałam poprzedni wpis i baaaardzo mi się podoba!
    bede czytac ! :*
    zapraszam do komentowania 23 rozdziału który się WŁAŚNIE POJAWIŁ :)
    galaxy-strawberry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. To jak ukazałaś odczucia Hazzy mnie zachwyciło. Było takie głębokie.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne świetne świetne .
    te odczucia, przemyślenia .. nie mam słów. kocham to x
    http://usesomebodyx3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś moim natchnieniem. To co piszesz daje mi siłę. Potrzebuję Cię bardziej niż myślisz, Kotek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na TRZECI rozdział na http://eye-melodies.blogspot.com gdzie nareszcie pojawia się jeden z dwóch głównych bohaterów. Enjoy!

    ps. rano czytnę i skomentuję elokwentnie! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział *_*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakąś godzinkę zajęło mi pochłonięcie wszystkich rozdziałów i zdecydowanie nie uważam, bym te 60 minut zmarnowała.
    Jestem oczarowana, naprawdę. Miło przeczytać coś tak...przyjemnego z rana. Teraz ten dzień będzie lepszy, czuję to :) Podoba mi się twój sposób pisania, przez który bardzo miło czyta się rozdziały. No i relacje między chłopakami... Ach. Ciekawi mnie, jak to wszystko się dalej potoczy ;) Cieszę się, że wpadłam na tego bloga i zamierzam dalej czytać. Mogłabyś informować mnie na Twitterze? (@Miyu_xd)
    Jeśli miałabyś ochotę, zapraszam do mnie: save-your-heart-tonight.blogspot.com :]
    Pozdrawiam & życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Harry jest zazdrosny i stara się grać wybitnego sukinkota. Jednak przy Louisie nie może tego robić. Bo - bądźmy szczerzy - jest zakochany w Tomlinsonie. Nie wiem czemu ale po głowie chodzi mi fraza "tylko winny się tłumaczy" - więc Lou co zrobiłeś? Ewidentnie Eleonor zauroczyła się póki co w nim. A Natt? Niby coś czuje do Hazzy, ale z drugiej strony sama nie jest pewna niczego. Z jednej strony kobieta, z drugiej normalna dziewczyna. Zastanawia mnie to, kto powiedział ostatnie trzy słowa? Harry czy Louis? Zagadka na dziś... No a ty jak zawsze piszesz świetnie, ma się ochotę czytać i czytać... dlatego też życzę weny, weny i jeszcze raz weny. Kiss.

    [eye-melodies]

    OdpowiedzUsuń