sobota, 7 kwietnia 2012
Rozdział 1
Wyszedłem z kuchni ściskając między wargami spory kawałek tosta, który Louis wepchnął mi w usta nie przyjmując słów sprzeciwu. Z grymasem niezadowolenia przemierzyłem salon, pozostawiony ku mojemu zdziwieniu, w nienagannym porządku. Przysiągłbym, że odbyła się tu wczoraj mała bitwa na popcorn. W korytarzu wpadł na mnie Zayn, który właśnie wbiegł do domu jak poparzony.
- O, śniadanko. - Wyjął mi z ust kawałek słodkiego tosta i czym prędzej upchnął nim pokryte delikatnym zarostem policzki. Wbiegł po schodach na górę i tyle go widziałem. Czy tylko my spędzamy poranki jak wariaci? Stęknąłem z bezradnością, wolnym krokiem pokonują kilkustopniowe schody. Otworzyłem drzwi do swojego pokoju delikatnym kopnięciem, by zaraz potem upaść na łóżko i wylądować nosem między dwoma, satynowymi poduszkami. Nie mam żadnej aktywnej alternatywy na spędzenie dzisiejszego dnia. Jedyne na co mam ochotę to utonąć w błogim lenistwie i ocknąć się dopiero po zmroku. Lubię te kilka nocy przed pełnią Księżyca. Podczas nich jego jasne światło otula moją sypialnie niebywale dokładnie i na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że mojemu conocnemu odpoczynkowi wtóruje jakaś mała lampka nocna. Zupełnie inaczej jest w pokoju Louisa. Tam mrok panuje nieustannie, a Księżyc nieśmiało zagląda do pomieszczenia tylko tuż przed świtem. Myślę o tym, bo ostatnio zmagam się z odrobiną bezsenności, a chrapanie Lou.. wcale nie pomaga. Powinienem namówić go, by pozwolił mi spać u siebie. Po upływie zaledwie krótkiej chwili, zmorzył mnie sen.
Obudziły mnie krzyki i odgłos kościstych pleców uderzających o drewnianą balustradę schodów. Mimo niemałego amoku, który władał mną wciąż należycie, zdążyłem wychwycić, że sprawcami mojej pobudki są Zayn i Louis, których błahe spory zazwyczaj przeradzają się w urocze przepychanki, wśród których więcej jest uśmiechu a niźli przemocy. Podniosłem się powoli przywitany przez niemiły ucisk w dole pleców. Westchnąłem ciężko i gdy już udało mi się usiąść, wsparłem łokcie na kolanach, a podbródek na prawej dłoni. A więc udało się, brawo Harry, jeden dzień wyrwany z życiorysu. Nie wiem dlaczego nikt nie obudził mnie wcześniej. No tak, przecież dwójka żartownisiów wciąż szarpiących się za drzwiami mojej sypialni zrobiła to zupełnie nieświadomie. Sięgnąłem wolną dłonią do szuflady małego stolika i ująłem w dłoń puszkę red bull'a. Grunt to syta kolacja.
- Harreehh.. - drzwi pokoju otworzyły się tak nagle, że nie zdążyłem nawet odsunąć warg od metalowego brzegu puszki. Siedziałem więc w bezruchu z nadzieją że.. może jej nie zauważy? Lois zmrużył lekko oczy, starając się odnaleźć mnie w półmroku. Zrobił krok w przód i przykucnął obok mnie. Pachniał cynamonem. Zapewne zdążył odwiedzić cukiernie znajdującą się za rogiem i potajemnie zjadł kawałek szarlotki. Czy to nie dziwne, że tylko ja potrafię odkryć taki drobiazg? - Wyglądasz strasznie.
- Dziękuję, też się cieszę, że Cię widzę. - szepnąłem, nie potrafiąc opanować rozbawienia. Gdy źrenice przywykły do braku oświetlenia, mogłem dokładnie podziwiać wyraz jego twarzy. Był przygnębiony, a mimo to wciąż oddychał niemiarowo, zmęczony przepychankami z Malikiem. W jego oczach kumulowało się teraz milion emocji i nie wiem, czy najbardziej dostrzegalna była ta troska, którą obdarzał mnie na co dzień, czy też smutek którego przyczyny jeszcze nie znałem. Trwaliśmy w ciszy, oboje. Nie byłem do końca pewien, co działo się w tej chwili w jego umyśle. Minęła sekunda, minuta, dwie.. sam nie wiem. Do mojej sypialni wszedł Niall, a mała żarówka pod sufitem zabłysła jaskrawym światłem, przyprawiając mnie o zawrót głowy. Chyba powoli zaczynałem czuć się tak jak wyglądałem w mniemaniu Lou. Strasznie.
- Mamy pizze. Na dół, ale już. - blondyn potwierdził tylko swoje słowa stanowczym skinieniem głowy i pośpiesznie zbiegł na dół. Jednym ruchem dłoni przechyliłem puszkę i opróżniłem ją do końca. Louis zacisnął wargi i spoglądał na mnie przez chwilę. Jak gdyby chciał upewnić się, że jestem w stanie pokonać schody i uraczyć żołądek jedzeniem.
Salon pachniał przyprawami. W powietrzu unosił się zapach papryki i zółtego sera. Telewizor jak zazwyczaj wtórował naszym głośnym rozmowom. Siedziałem na podłodze, opierając plecy o nogi Liam'a, który ściskał w dłoniach wysoką szklankę z sokiem o delikatnej, a zarazem soczystej pomarańczowej barwie. Ku zdziwieniu wszystkich kończyłem właśnie trzeci kawałek pizzy. Albo byłem głodny albo ta nieopisanie głęboka troska, której doszukałem się w oczach Tomlinson'a, zadziałała na mnie tak intensywnie. Czyżbym podświadomie pragnął ulżyć jego zmartwieniom? Zayn z wielkim przejęciem przybliżył nam miejsce, w którym spędził ostatnią noc. Był podekscytowany, choć jak twierdził, nie zdarzyło się nic niestosownego. Pytanie tylko.. gdzie dla naszego bruneta zaczyna się niestosowność. Och, nie powinienem myśleć w ten sposób. Wszyscy wiemy, że Zayn ma wielkie serce i trzyma w tym pięknym ciele spory kawał romantyka. Dopełniłem wcześniej wspomnianą pizze sporą szklanką słodkiego soku i wróciłem do siebie, by następnie zająć łazienkę na kilka kolejnych chwil. Miałem świadomość, że sen nie odwiedzi mnie zbyt szybko, toteż chłodny prysznic zdawał się niczego nie komplikować. Gdy wyszedłem mając na biodrach tylko jasne bokserki, w salonie nikogo już nie było. Wspiąłem się po schodach i na powrót schowałem w swoim pokoju. Księżyc chyba o mnie zapomniał, sypialnia emanowała naprawdę głęboką ciemnością. Z ledwością trafiłem do łóżka. Chyba przez chwilę łudziłem się, że może jednak uda mi się zasnąć. Westchnąłem spokojnie, gdy moje plecy dotknęły chłodnej pościeli. Wbiłem spojrzenie w jasny sufit i na moment przymknąłem powieki. Cisza była moim sprzymierzeńcem, więc bez problemu wychwyciłem kroki tuż przed swoimi drzwiami. Klamka opadła w dół, a drzwi zaskrzypiały subtelnie. Wsparłem się na łokciach, choć wiedziałem doskonale kogo zaraz ujrzą moje oczy. Spodziewałem się go. Zawsze przychodził do mnie w nocy, gdy coś go trapiło. Czasem potrzebował porozmawiać, czasem po prostu pomilczeć w moim towarzystwie. Nadal trwał w przekonaniu, że gdy pobawi się przez chwilę moimi włosami, poczuje się lepiej. Położyłem się na boku by Louis mógł swobodnie zająć miejsce obok. Milczał, więc i ja upajałem się ciszą. Rozumiałem go lepiej, niż ktokolwiek inny. Potrafiłem wyczytać każdą myśl ze sposób, w jaki układał wargi podczas uśmiechu. Jednego byłem pewien, teraz oddychał o wiele spokojniej niż przed kolacją.
- Miałem nadzieję, że śpisz. Teraz będziesz mi utrudniał zabawę, Curls. - uniósł spojrzenie na moją twarz, a jego głos przepełniony był udawanym rozczarowaniem. Bez zawahania przysunąłem się bliżej i pozwoliłem sobie wtulić policzek w jego tors osłonięty miękką koszulką. Otulił mnie ramieniem, a jego smukłe palce automatycznie utonęły w moich brązowych włosach. Lubiłem gdy mnie dotykał, mimo iż podobny gest można by uznać za odrobinę przesadnie wiążący się z troską. Nigdy nie czułem tej dzielącej nas różnicy wieku. Lou był po prostu częścią mnie.
- Powiesz mi, co się stało? - spytałem półszeptem, mimowolnie zaciskając palce lewej dłoni na materiale jego koszulki. Martwiłem się o niego, o jego myśli. Tak bardzo nie lubiłem, gdy myślał o sobie źle. Gdy brał całą winę na siebie. Był wtedy moim małym, smutnym Lou, który za dnia emanował radością, a po zmroku czerpał ukojenie z mojej obecności.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
zajebisty rozdział. Jestem ciekawa jak to wszystko sie to wszystko dalej potoczy. Czekam na następny rozdział:D:D
OdpowiedzUsuńzapraszam do komentowania u mnie :)
http://69-imagination.blogspot.com
jezuu, błagam cię, dodaj następny! uwielbiam cię! <3
OdpowiedzUsuńNiesamowity <3
OdpowiedzUsuńfenomenalny <3
OdpowiedzUsuńprzeczytaj jak znajdziesz chwilkę.;*
http://usesomebodyx3.blogspot.com/
przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńnawet spoko :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie! Przeczytaj, skomentuj i obserwuj! Weź udział w ankiecie Będzie na pewno rewanż! (pamiętaj, aby podać link do swojego bloga) http://najamajke.blogspot.com <-- blog o dziewczynach, które pojechały na jamajkę i spotkały miłość swojego życia
nowy na making-same-mistakes.blogspot.com. zapraszam .
OdpowiedzUsuńFajny!!! Czekam na następny rozdział. Piszesz strasznie dojrzale co mi sie podoba:))) Jak byś mogła to odwiedź mojego bloga i skomentuj http://the-words-gets-trapped.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńja chce nowy rozdział! :(
OdpowiedzUsuńps kocham Cię za tą pomysłowość :D
To jest bossskie ! < 33
OdpowiedzUsuńKocham ! xxx