poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Rozdział 4



Jednego byłem na te chwilę absolutnie pewien; zamierzałem wygrać tę bitwę. Na szali leżał przecież mój honor. Nie mogę pozwolić by mną pomiatał, by czuł nade mną tę specyficzną wyższość. Nie pozwolę mu czuć się pewnie. Zgniotę jego odwagę z niesamowitą łatwością. Gdybym tylko potrafił zniwelować w ustach ten chorobliwie słodki posmak. Że też udało mu się namówić mnie na.. zawody w jedzeniu pralinek. Ten wstrętny drań ma przewagę, chociażby wiekową. Je czekoladę o trzy lata dłużej niż ja. Powinienem był wypomnieć mu to już na samym początku. Niechętnie wepchnąłem między czerwone wargi czwartą już z rzędu czekoladkę krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Louis tylko prychnął z wyższością pochłaniając już szóstą lub nawet siódmą. Westchnąłem bezradnie, wywracając oczyma. No dobrze, nasze głupawe zabawy z reguły kończą się moim zwycięstwem. Jakoś zniosę małą porażkę. To znaczy.. zniósłbym, gdyby mój przeciwnik nie zechciał tak namacalnie uzmysłowić mi, że jestem gorszy w pochłanianiu słodyczy. Wstał pośpiesznie i począł tańczyć przede mną, nucąc pod nosem jakąś znaną i mnie, melodię. Ściągnąłem brwi, bacznie obserwując każdy jego ruch. Uwielbiam te jego nieumiejętności związane z tańcem. Jak słoń w składzie porcelany.
- Skończyłeś? - spytałem kpiącym tonem, leniwie podnosząc się z sofy. Na moich wargach malował się delikatny uśmiech, a Louis.. Louis wciąż tańczył. O ile te wygibasy można było nazwać tańcem. Powinienem określić je jakimś nieładnym przymiotnikiem, ale nie mam na to ochoty. Z przemyśleń wyrwał mnie Tomlinson, który chwycił mnie za ramiona i zaczął mną potrząsać.
- Zatańcz ze mną, Harry! - krzyknął piskliwie, po czym przystanął, chwycił mnie za dłoń i pokierował moim ciałem tak, bym obrócił się o całe 360 stopni, zaliczając przy tym drobny cios nosem o własne przedramię. Szturchnąłem go w bok i zanim zdążył mi oddać, byłem już w swoim pokoju. Nie byłby sobą, gdyby za mną nie pobiegł. Sprytnie uporał się z kilkoma drewnianymi stopniami i wpadł do mojej sypialni z gracją godną pozazdroszczenia. Usiadł tuż obok mnie i otulił mnie ramieniem, z ciekawością rozglądając się po pokoju.
- Co dziś robimy? - spytał od tak, muskając spojrzeniem każdy cal mojej nocnej szafki, na której dumnie spoczywało kilka notatników i jeden, zużyty już niestety długopis. Widziałem w jego jasnych tęczówkach chęć na wyjście, ale ja sam nie byłem przygotowany na opuszczenie domu. Zauważył to i uśmiechnął się pobłażliwie.
- Zmusimy Liam'a żeby zrobił dla nas naleśniki. Znaczy.. Ty go zmusisz. - Lou aż podskoczył z podekscytowania. Czasem widzę w nim większego dzieciucha niż w samym sobie. Ale uwielbiam, uwielbiam go i tej jego wygłupy. Jeśli jest na tym świecie osoba, która potrafi odsunąć ode mnie smutek, to jest to właśnie Tomlinson. Oczywiście mu o tym nie powiem, bo nadto obrośnie w piórka. Wypiął wątłą klatkę piersiową do przodu, dumnie eksponując niebieską koszulkę z wielkim "S" na środku. Zaśmiałem się, delikatnie klepiąc go w ramię. Po krótkiej chwili obaj na powrót byliśmy na dole. Niall tylko skarcił nas spojrzeniem, które miało sugerować, że biegamy po domu jak wariaci. Za dobrze znam te jego nieziemskie tęczówki. Mówią mi czasem o wiele więcej, niż wypowiadane przez Blondyna słowa. Wpadliśmy do kuchni, robiąc przy tym naprawdę dużo hałasu. Liam podskoczył nerwowo i spojrzał na nas dociekliwie. Louis położył policzek na jego ramieniu, mając zapewne nadzieję, że sam urok osobisty wystarczy. Nie wystarczył.
- Dlaczego prosisz o naleśniki mnie, skoro zawsze Hazza je przygotowuje? - wzruszyłem bezradnie ramionami, gdy ciekawski wzrok Liam'a musnął moje policzki. Miałem zamiar udawać, że nie jestem w to nijak zamieszany. Po prostu przybiegłem za Lou, tak? -  Poza tym, nie zgadzam się na żadne kuchenne rewolucje. Nie dziś, zrozumiano? Za kwadrans przyjdą pierwsi goście. - właśnie dotarło do mnie, że zupełnie zapomniałem o imprezie, którą chłopcy zaplanowali na dzisiejszy wieczór. Zerknąłem na Louis'a - tak, on też zapomniał. Zaśmialiśmy się, na co Payne tylko westchnął. - Macie dwa wyjścia: albo zostajecie i pomagacie mi rozruszać towarzystwo albo wychodzicie na miasto i wracacie rano lub najlepiej dopiero pojutrze.
- To żaden wybór. - stęknął Lou, wciąż natrętnie dociskając policzek do ramienia przyjaciela jakby to miało pomóc. Nie pozostało nam nic innego, jak tylko przygotować się na noc pozbawioną snu i dom pełen niekoniecznie znanych nam ludzi. Byłem pewien, że Louis nie ma nic przeciwko odrobinie zabawy. Lubi być duszą towarzystwa i staje się nią bez większego wysiłku. Mnie o wiele trudniej jest się dopasować.
Nie minął nawet wcześniej wspomniany przez Liam'a kwadrans, a w domu było już ponad dziesięć osób. Niall wnosił do salonu coraz to różniejsze przekąski. Loui był już na dole. Witał gości razem z Payne'm. Zayn grzebał coś przy głośnikach. Zapewne już niebawem sąsiedzi poślą nas do diabła. Czego się nie robi, by znajomi mieli o nas dobre zdanie? Wyszedłem z łazienki poprawiając białą koszulkę, luźno opiewając mój tors. Przeczesałem włosy palcami, w ten dość charakterystyczny, niedbały sposób i zeskoczyłem z ostatniego stopnia schodów od razu rozglądając się za Tomlinson'em. Rozmawiał z grupą dziewczyn i gdy tylko mnie zauważył, skinął dłonią szeroko się uśmiechając. No proszę, już rozkręca zabawę. Podszedłem powoli.
- Harry.. Danielle już znasz, prawda? - skinąłem głową, na co dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i dotknęła mojego ramienia. Liam był z nią od niedawna. Zdążyłem ją polubić, miała naprawdę przyjazne usposobienie. Przeniosłem wzrok na trzy pozostałe dziewczyny trzymające w dłoniach kolorowe szklanki ze słomkami. Wyglądały na nieco onieśmielone. - To Natalia, Bianka i Eleanor. - każda z nich podała mi dłoń, uśmiechając się przy tym zachęcająco. Były bardzo ładne, szczególnie Bianka, wątła blondynka o zielonych oczach. Nie wyglądały na przesadne imprezowiczki. Od razu można było założyć, że to przyjaciółki Dan. Miałem o niej dobre zdanie, uważałem, że jest dla Liam'a jak najbardziej odpowiednia. Louis przeniósł na mnie swoje rozbawione spojrzenie i oparł łokieć o moje ramię. - A to Harry. Największy podrywacz z całej naszej piątki. Uważajcie na niego. - dziewczyny zachichotały zawstydzone na co ja pokręciłem subtelnie głową na "nie", czego Loui nie zdążył już zauważyć.
- Bardzo mi miło was poznać. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić. - posłałem każdej porozumiewawcze spojrzenie i odsunąłem się. Byłem ciekaw jak Liam radzi sobie w kuchni. Zaskoczył mnie widok naprawdę wielu przysmaków, które Payne zgrabnie ułożył na plastikowych półmiskach. Zagwizdałem pochlebnie, opierając się ramieniem o framugę kuchenny drzwi. Chłopak, uprzedzając moje pytanie szepnął tylko.
- Tak. To sprawka Danielle. - uśmiechnąłem się, pokazując mu uniesiony ku górze kciuk. Byłem pewien, że dziewczyna nie zostawi go z tym samego, skoro żaden z nas nie kwapił się by mu pomóc. Po upływie zaledwie kilku minut w powietrzu zabrzmiała naprawdę głośna muzyka. Wszystko działo się szybko, a ludzi z chwili na chwilę wciąż przybywało. Nie czułem się swojo w całym tym zamieszaniu, ale zamierzałem to zmienić. Poczułem jak ktoś opiera się o moje plecy. Już po chwili przed moją twarzą wisiał zielony kubek. Zerknąłem przez ramię na uśmiechniętego Louis'a, który starał się przekrzyczeć muzykę.
- Napij się, będzie wesoło. - skinąłem głową, bezwarunkowo ufając jego słowom. Wierzyłem jemu i tylko jemu. Jeśli on utwierdza mnie w przekonaniu, że pozostanie w domu było dobrym pomysłem, to wiem, że tak właśnie jest. Lub będzie. Zamoczyłem wargi w przygotowanym przez przyjaciela specyfiku i o mało co się nie zakrztusiłem. No tak, alkohol jak powszechnie wiadomo, niweluje wszelkie blokady.


Około północy wszyscy byli w.. znakomitych, że tak to ujmę, nastrojach. Muzyka wciąż nie dawała o sobie zapomnieć, a alkohol miał już kilka pierwszych ofiar. Mimo tego wszyscy bawili się doskonale. Niall wydawał się być bardzo zainteresowany Natalią, którą wcześniej poznałem. Zayn palił papierosa przyglądając się wszystkiemu z uśmiechem. Liam i Danielle tańczyli powoli, zapominając o całym wszechświecie. Reszta gości albo skakała w rytm muzyki, głośno rozmawiała lub po prostu opróżniała kolejne szklanki z kolorowymi drinkami. Siedziałem na sofie tuż obok Louis'a, który nie wykazywał zbytniej ochoty do tańca. Co kilka chwil szeptał mi coś na ucho. Nie byłem jednak pewien, czy rozumiem choć połowę z wypowiedzianych przez niego słów. Alkohol zdecydowanie rozrzedził moją krew, było mi gorąco. Przed oczami widniała subtelna mgła, która przyprawiała mnie o nieustanny uśmiech. Musiałem wyglądać naprawdę żałośnie, ale kto w tej chwili zwracał na to uwagę? Na środek salonu wskoczył rozradowany Niall, który znalazł gdzieś pustą butelkę po winie. Byłem pewien, ze zaraz się przewróci, chwiał się na wszystkie możliwe strony. Zaśmiałem się radośnie na jego widok.
- Siadać w kółeczku, będzie gra! - krzyknął donośnie. Większość z przebywających w pokoju ludzi zajęła miejsce na podłodze, tworząc całkiem zgrabny okrąg. Byłem pod wrażeniem. Louis chwycił mnie za łokieć i bez mojej zgody zaciągnął do zabawy. Było mi wszystko jedno. Czułem się przez niego chroniony. Na co dzień staram się tego unikać i nie pozwalam by czuł się jak mój opiekun, ale teraz byłem zdany na jego łaskę. Chociażby dlatego, że każdy kolejny krok sprawiał mi trudność a wszystko, dosłownie wszystko wirowałooo. Usiadłem obok Danielle, a Tomlinson tuż obok mnie. Muzyka odrobinę przycichła, rozpoznawałem już nawet poszczególne głosy. Mgła stojąca przed moimi powiekami powoli opadła, wszystko stało się wyraźniejsze. Poczułem ulgę, a gorąc który władał moim ciałem umknął gdzieś na krótką chwilę. Ani się obejrzałem, a butelka zakręcona przez Niall'a wskazała na Eleonor. Chłopak musnął soczyście jej policzek, na co ona zarumieniła się delikatnie. Po El wypadło na Zayna. Później na Natalie, Liam'a i ponownie na Zayn'a.. Wyłączyłem się. Echem w mojej głowie odbijały się tylko donośne śmiechy i półsłowa, które udało mi się odczytać z ruchu warg siedzących obok mnie znajomych. Ocknąłem się dopiero gdy Louis szturchnął mnie w bok, wskazując dłonią na butelkę znajdującą się tuż przede mną. Uniosłem brwi, by dopatrzeć się kto taki znajduje się po drugiej stronie. Zaśmiałem się widząc, jak gotowy do pocałunku Malik oblizuje te swoje bladoczerwone wargi. Nadstawiłem mu policzek, a on sięgnął nieco niżej i sprytnie trafił w kącik moich ust. Wszyscy dookoła obserwowali nas uważnie, czułem natrętne spojrzenia na całym swoim ciele. Lou wyglądał na spokojnego. Alkohol chyba mu służy. Poprawił tylko moją koszulkę, która odsłoniła skrawek jasnej bielizny. Pogładził dół moich pleców i nakazał mi zakręcić butelką. Wypadło na Biankę, która bez zawahania wpadła w moje ramiona i złączyła nasze wargi w przeciągłym pocałunku. Chciałem się odsunąć, przestać czuć jej smak, jej ciepło, jej oddech.. ale nie mogłem. Dziewczyna wzięła sobie do serca słowa Lou odnośnie tego, jakobym był największym podrywaczem i postanowiła.. przejąć inicjatywę. Nie lubię nachalności. Nawet Zayn nie posunął się aż tak daleko. Władał mną gniew i choć nie zamierzałem dać tego po sobie poznać, było mi trudno. Westchnąłem spokojnie i uśmiechnąłem się, by zaraz potem wstać i odsunąć się od towarzystwa. Chciałem tylko stamtąd wyjść.
- W porządku, Harry? - spytał rozbawiony Liam, odprowadzając mnie spojrzeniem aż do schodów. Szczerze powiedziawszy było mi niedobrze. Na myśl o ilości krążącego w moich żyłach alkoholu zakręciło mi się w głowie. Zdążyłem jeszcze zauważyć, że Louis'a nie ma w salonie. Nie wiedziałem kiedy i dokąd wyszedł. Pierwsza myśl jaka wpadła mi do głowy? Był zły. Gorąc powrócił. Z nie lada trudnością wspiąłem się po schodach i w skąpanym w półmroku korytarzu odnalazłem klamkę. Zanim jeszcze na nią nacisnąłem, poczułem na swoich ramionach czyjeś dłonie. Doskonale znałem ich właściciela. Odwróciłem się i oparłem plecami o drzwi swojej sypialni. Spojrzałem na jego twarz, starając się dojrzeć jakikolwiek jej element. Zarys warg nakreśliło mi wydychane przez Louis'a gorące powietrze.
- Chcesz.. ? - spytał półszeptem, a ja mimo upojenia alkoholem dokładnie wiedziałem, co ma na myśli. Jego serce biło szybciej. Uderzało o klatkę piersiową z naprawdę wielką siłą. Spoczywając wciąż na moich ramionach dłonie drżały niemiarowo dając mi odczuć, że jest zdenerwowany. Trudno było mi nazwać jakąkolwiek emocje. Wiedziałem tylko, że chcę jego. Moje myśli zdawały się odciągać słowa w nieskończoność, a tak naprawdę odpowiedziałem mu już po ułamku sekundy.
- Tak. - wepchnął mnie ostrożnie do wnętrza pokoju. Pamiętam tylko kolejne nachalne wargi na moich. Tym razem owa nachalność bardzo mi się podobała.. a zapach znajomych perfum idealnie dopełniał całość.




***

Chciałam Wam bardzo podziękować za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Nie byłam z niego zadowolona, miałam wczoraj kiepski dzień. Dodałyście mi sił! Właśnie dlatego postanowiłam sprawić Wam niespodziankę i szybko napisałam kolejny rozdział. Jest nieco dłuższy, mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Jeszcze raz bardzo dziękuję za to, że czytacie tę błahą opowiastkę i motywujecie mnie ciepłymi słowami! xx

6 komentarzy:

  1. Nowe bohaterki widzę. o.O i nawet jest moja imienniczka. No, ale nie po to komentuję, żeby się cieszyć, z wyżej zamieszczonej Natalii. No więc, złotko, rozdział zdecydowanie powala i to dosłownie. Tak bardzo bym chciała pisać choć w połowie tak dobrze jak ty ( ; < ) , ale marzenia, ale to nie ważne. Fajny, BARDZO FAJNY dłuższy rozdział. Akcja jest, nie powiem, że nie. Więc czekam na więcej, ale to pewnie wiesz!
    UWIELBIAM CIĘ. *__* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no świetne .. Twoje opowiadanie bardzo mi się podoba .. :) Czekam na nexta !
    Zapraszam do mnie : http://my-life-and-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. naprawde swietny odcinek ;] czekam na kolejne

    OdpowiedzUsuń
  4. oj pojechałaś po całości, Larry <333
    swietny rozdział ;D
    pzdr. i zapraszam do mnie http://he-takes-your-hand.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. ojeej, dziękuję dziękuję! <3
    kocham cię, za to co piszesz. :)
    i tak w ogóle cię kocham ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. FAJNY naprawdę mi się podoba jak piszesz ;) oby tak dalej <3 powodzenia

    OdpowiedzUsuń