niedziela, 15 kwietnia 2012
Rozdział 3
Czas u boku Louis'a płynął zupełnie inaczej, wolniej. Upajałem się każdą minutą, chłonąłem wspólne chwile z łatwością rozpływającej się pod językiem kostki czekolady. Zdziwiłem się więc gdy zobaczyłem, że na moim zegarku jest już grubo po piątej. Wsunąłem dłonie do kieszeni obszernej bluzy mając nadzieję, że jeśli się potknę to Lou sprytnie mnie podtrzyma. Było mi zimno, zdecydowanie za zimno. Krew dopływała do dłoni bardzo powoli. Cały ten zabiega sprawiał mi ból, dłonie były sine, skóra twarda i niebywale chłodna. To zabawne, że bywam taki delikatny i drobiazgowy.
- Spóźniliśmy się na obiad. - spojrzałem na jego twarz, a on tylko się uśmiechnął. Wiedział doskonale, że nikt poza mną nie kwapił się do gotowania, więc chłopcy zapewne zadowolili się jakimś fast food'em. Chyba nie będą mieli mi za złe tego długiego spaceru. Lubię spędzać czas w kuchni, ale tylko dla własnej uciechy. Poza tym te głodomory zjedzą wszystko co podstawię im pod nos.
- Udobruchamy ich szarlotką. - szepnął, jak gdyby uprzednio słysząc moje myśli. Zerknąłem na kremowe pudełko, które uparcie ściskał w dłoniach. Nie udało nam się zjeść deseru na spokojnie, postanowiłem więc zabrać duży kawałek na wynos i umilić sobie nim wieczór w domu. Lou był jak najbardziej za. Tuz przed wejściem natknęliśmy na Zayn'a, który stał oparty plecami o drzwi wejściowe i mocno zaciągał się dymem papierosa. Na nasz widok uniósł kąciki warg i zrobił krok w przód. Miał na sobie jasną koszulkę, wyglądał niesamowicie. Jego brązowe tęczówki, cudownie kontrastujące z wcześniej wspomnianą koszulką przez ułamek sekundy natrętnie skupiały się na mojej twarzy. Po chwili opuścił wachlarz długich rzęs w dół i bez uprzedzenia wpadł w moje ramiona. Zaśmiałem się cicho, pozwalając mu nawinąć na palec wskazujący kosmyk moich włosów. Nigdy nie sądziłem, że posiadanie loków to przekleństwo. Uwielbiałbym jego bliskość gdyby nie ten drażniący zapach papierosów, który wędrował za nim krok w krok. Cóż, każdy ma własną definicję "przyjemności". Tytoń to jedna z wielu niszczących, ale ludzie miewają gorsze nałogi. Louis otulił naszą dwóję uważnym spojrzeniem. Odniosłem wrażenie, że chciałby za jego pośrednictwem odsunąć mnie od bruneta. Na jego szczęście potrafiłem odczytać każdą myśl z wyrazu tej idealnej, zazdrosnej twarzy, więc powoli odsunąłem się od przyjaciela i wszedłem do przedpokoju. Dom wydawał się pusty.
- Nie wiem dokąd wszyscy poszli. - następny, który zna moje myśli? Zayn posłał mi porozumiewawczy uśmiech i nacisnął butem na tlący się w trawie niedopałek. - Ja też wychodzę. - dodał po chwili, unosząc brwi ku górze. Louis westchnął tylko, minął mnie i poszedł na górę. Zdjąłem białe trampki i rzuciłem je w kąt nie zważając na to, że powinienem był włożyć je do szafki. Bolała mnie głowa, a dłonie wciąż niekomfortowo piekły. Naciągnąłem na nie materiał bluzy i wspiąłem się po schodach. Miałem zamiar pójść do siebie, ale okazało się, że nie mam zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii. Drzwi sypialni Lou otworzyły się bezszelestnie, by ten mógł już po chwili wciągnąć mnie do środka nie biorąc pod uwagę, że mógłby zrobić mi krzywdę. Zawsze był nieodpowiedzialny. Ale nie pozostanę mu dłużny.
- Tomlinson. O mało co nie walnąłem głową o framugę. - syknąłem z wyraźnym niezadowoleniem, na co on odrobinę posmutniał. Był niezłym aktorem, ale nie ze mną te numery. - Schowaj do szuflady maskę żartownisia, jesteśmy sami. - skinął głową i zsunął dłonie z moich ramion, w dół poprzez łokcie i aż do opuszków palców, o które delikatnie zahaczył swoimi. Usiadł na łóżku i z dumą otworzył pudełko, w którym znajdowała się nasza, jak mniemam, kolacja. Nie sądzę by któryś z nas zechciał zjeść dziś cokolwiek innego. Pokój wypełnił się zapachem cynamonu. Loui się uśmiechnął. W chwilach takich jak ta miałem wrażenie, ze tylko przy mnie potrafi być sobą.
- Chodź, spróbuj. - wyjął z pudełka dwie, plastikowe łyżeczki i poklepał wolną dłonią miejsce tuż obok siebie. Zająłem je. Podał mi łyżeczkę, a ja pokręciłem głową. Ująłem w palce mały kawałek ciasta i wsunąłem go między wargi. Był słodki, za słodki jak dla mnie. Lou nie myślał o deserze. W jego źrenicach czaiła się chęć na rozmowę. Był czegoś niezwykle ciekaw. To jakby.. wymieszać odrobinę obawy z troską i ciekawością odnośnie mojego spojrzenia na sprawę. - Myślę, że Zayn ostatnio nadto Cię lubi. - uniosłem spojrzenie na jego twarz sprawdzając, czy aby przypadkiem nie żartuje. Był poważny, jak nigdy. Nadąłem lekko policzki i ciężko wypuściłem powietrze. Nie szukałem w swojej głowie odpowiedzi na jego przypuszczenie. Szukałem raczej powodu, dla którego Louis w ogóle je wysunął.
- Do reszty zgłupiałeś. Sugerujesz, że mu się podobam, tak? - zacisnął wargi w wąską linię i skarcił mnie spojrzeniem. Czyżbym ujął to zbyt dosadnie? Zaśmiałem się, wsuwając do buzi kolejną porcję szarlotki. To niesamowite, że Louis stara się bronić mnie nawet przed przyjaciółmi, jakbym nie potrafił podejmować własnych decyzji albo podejmował je źle. - J E S T E M D O R O S Ł Y. - przysunąłem się nieco bliżej, by spojrzeć w te jego jasne tęczówki. Położyłem nacisk na każdej kolejnej literze. Louis się zaśmiał i lekko klepnął mnie w ramię. Tylko on potrafi rozbudzić we mnie tak wiele skrajnych emocji. Powinienem mieć mu to za złe? Z wielką łatwością przychodzi mu rozzłoszczenie mnie i bez równie wielkiego problemu maluje na moich wargach uśmiech. To niepoprawne. Muszę nad tym popracować.
Miałem na uszach wielkie słuchawki. Siedziałem na łóżku uparcie wbijając plecy w kąt. Głośna muzyka tłumiła niepotrzebne myśli. Nie miałem pojęcia, która jest godzina, sen po prostu nie przychodził. Wciąż miałem na uwadze głupie domysły Lou. Cała nasza piątka była ze sobą bardzo zżyta. Nie wyobrażam sobie ani jednego dnia pozbawionego ich obecności. Łączyła nas naprawdę wyjątkowa więź i czasem nie szczędziliśmy sobie czułości. Mimo to wiem, że gdyby Zayn widział we mnie potencjalnego kandydata na.. "miłość swojego życia"; zauważyłbym. Popadam w paranoję. Przecież dopóki nie znajdę idealnej dziewczyny, mam Louis'a, a on doskonale o tym wie. Umówiliśmy się, że jeśli żaden z nas nie ożeni się do 30-stki, będziemy już tylko dla siebie. Oczywiście sporo było przy tym śmiechu i żartów, ale wiem że życie z tym upartym i nadto troskliwym Głupolem byłoby wspaniałe. Już jest.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Doczekałam się trzeciego i siedzę teraz z bananem na ryjku. Opisałaś mojego Zayn`a, kochana. Wiesz, że czekam na kolejny. + Już niedługo się pojawię na photoblogu. < 3
OdpowiedzUsuńwyjebiste w kosmos :D bardzo mi sie podoba. bomba !
OdpowiedzUsuńtotalny odjazd czekam na kolejne!
zparaszam do mnie
http://69-imagination.blogspot.com/
Chyba nie zdajesz sobie sprawy jaki masz talent. Kiedy czytam przechodzą mnie dreszcze. Pięknie opisujesz relacje między Harrym i Louisem. Tak krótkie rozdziały nie zaspokajają mojej ciekawości, co stanie się między nimi. :C Gratuluję i czekam na następny. :)
OdpowiedzUsuńfantastyczny :D
OdpowiedzUsuńpiszesz wspaniale, Zarry i Larry <333
czekam na NN i zapraszam do siebie http://he-takes-your-hand.blogspot.com/
pzdr.
Taaa ! To jest świetnee ! xxx Kocham i czekam na nexta ! :)
OdpowiedzUsuńPS: U mnie nowy rozdział ! - http://my-life-and-one-direction.blogspot.com/
nie wiem jak Ty to robisz dziewczyno, że z każdej chwili Lou z Harrym potrafisz wydobyć coś magicznego. masz talent i to duży ♥
OdpowiedzUsuńJejj <3 Super ! Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńZayn <33
genialne <3 podoba mi się sposób, w jaki opisujesz nawet najdrobniejsze szczegóły.
OdpowiedzUsuń