wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 2



Moje plecy dotknęły jasnego prześcieradła po raz pierwszy od kilku godzin. Policzek niechętnie oderwał się od jego klatki piersiowej, a płuca wypełniły sporą dawką powietrza. Naszego powietrza. Przez całą noc uparcie wtulałem się w bok jego ciała chcąc zapewniać go o swojej obecności. Dochodziła siódma. Wskazówki wiszącego naprzeciw nas zegara przesuwały się leniwie po jego tarczy. Niczego nie słyszałem. Louis wciąż spał. Oddychał miarowo przez lekko uchylone wargi. Moje spojrzenie subtelnie muskało każdy cal jego twarzy. Zapach jego skóry wezbrał na sile gdy przekazałem mu całe swoje ciepło. Jakby.. wszystko było intensywniejsze, gdy byliśmy tuż obok siebie. Wspanialsze. Po chwili drgnął, jego powieki uniosły się bardzo powoli, a wzrok od razu spoczął na mojej twarzy. Nie miał wyjścia, wisiałem tuż nad nim wspierając się na dłoniach.
- Cześć. - mruknął zachrypniętym głosem, a kąciki jego warg mimowolnie uniosły się ku górze. Początkowo wyglądał na zaskoczonego moją obecnością, ale pozytywnie. Przeciągnął się, ułożył ręce tuż nad swoją głową i zacisnął palce na metalowych prętach, zdobiących łóżko. Mimo całej nocy spędzonej na odpoczynku, wyglądał na zmęczonego. Zdawał się zakrzątać sobie głowę niedogodnymi myślami gdy tylko zauważył, że sen nijak już nim nie włada. Westchnąłem spokojnie, nie spuszczając z niego spojrzenia.
- Kawa? - szepnąłem z uśmiechem, na co Loui tylko się skrzywił. Miałem wrażenie, że zaraz zbiegnie do kuchni i schowa przede mną wszystko, co zawiera kofeinę. Powinien już przywyknąć do tego, że każdy kolejny dzień rozpoczynam wielkim kubkiem kawy bez mleka. To jak rytuał.
- Kakao. Dla mnie i dla Ciebie. - powiedział stanowczo, w przeciągu sekundy zdejmując z warg czuły uśmiech. Skinąłem głową i zgrabnie zsunąłem się z łóżka. Widziałem, że Louis nie ma zamiaru ruszać się z niego przez co najmniej pół godziny. Ale lepsze to, niż wpychanie we mnie tostów. Poza tym, lubiłem gdy czekał w moim łóżku. Zaczynam dzień przepełniony potrzebą.. spełniania jego zachcianek. A więc troska działa też w drugą stronę?
W kuchni nie było nikogo, poza Zayn'em, który stał tyłem do mnie eksponując nagie plecy. Parzył kawę, której zapach automatycznie pozbawił mnie trzeźwego myślenia. Stanąłem tuż za nim, z łatwością zerkając przez jego ramię. W samą porę powstrzymałem go przed dodaniem do ukochanego napoju, odrobiny mleka. Ująłem w dłonie porcelanowy kubek i zanurzyłem w nim wargi, ignorując protest bruneta.
- Od kiedy taki ranny z Ciebie ptaszek, Hazz? - spytał z przekąsem, agresywnie odbierając mi  kawę. Usiadł na blacie kuchennego stołu i ułożył kubek między udami. Patrzył na mnie podejrzliwie, jakby miał ku temu jakiś powód. - Udana noc? - A jednak miał.
- Jeśli pytasz o to czy się wyspałem, to owszem, dzięki. - pokazałem mu koniuszek języka i zagarnąłem w dłoń karton z mlekiem, ukrywając dość głupawy chyba, uśmiech. Malik nie skrywał przed nami tego, że zdarza mu się spędzać noce w towarzystwie mężczyzn. Tego typu uwagi były na porządku dziennym. Był sobą. Z jego czekoladowych tęczówek dało się czytać jak z otwartej księgi. Właśnie to lubiłem w nim najbardziej.
Po krótkiej chwili na metalowej tacy stały dwa kubki z kakao i mały talerzyk z kilkoma maślanymi bułeczkami. Ku mojemu zdziwieniu zapach napoju był całkiem znośny. Nie miał zbytnich właściwości pobudzających, ale chyba dziś tego nie potrzebowałem. Sięgnąłem jeszcze do lodówki po słoiczek z konfiturą i z całym ekwipunkiem ruszyłem na górę. Nie obyło się bez droczenia w wykonaniu Zayn'a, który chciał podłożyć mi nogę. Skarciłem go spojrzeniem, zaraz potem uśmiechając się w ten jakże uroczy, specyficzny dla siebie sposób. Uwielbiał to, a ja skrzętnie to wykorzystywałem. Louis czekał na mnie w tej samej pozycji, w której go zostawiłem. Można by pomyśleć, że gdyby nie ja, to umarłby z głodu albo spędził resztę życia na lenistwie. Wykrzywił wargi w uśmiech na mój widok i przesunął się lekko, bym mógł zaprezentować mu nasze śniadanie. Klasnął w dłonie jak mały chłopiec.
- Mógłbym mieszkać z Tobą do końca życia. - szepnął z zachwytem, ujmując w palce małą bułeczkę i odrywając spory jej kawałek. Jego radość sprawiał mi nie lada przyjemność. Był jedyną osobą, której nie potrafiłbym odmówić. Ułożyłem się na wygodnie, czując jak ból w dole pleców po raz kolejny daje o sobie znać. To już starość? Nie zauważyłem nawet, jak przyjaciel nachylił się nade mną, z zamiarem wsadzenia mi w usta bułeczki. Wycofał się jednak, otulając mnie uważnym spojrzeniem. Pochylił się jeszcze bardziej i dotknął nosem mojej górnej wargi. - Styles. Pachniesz.. uchh, śmierdzisz kawą! - krzyknął i prawie udało mu się rozlać kakao na moje ulubione prześcieradło. Wzruszyłem ramionami, starając się okazać skruchę samym spojrzeniem, ale.. chyba się nie udało.
- Zayn pił ją przed momentem. Dorwał mnie w kuchni i pocałował tak zachłannie, że z ledwością mu się wyrwałem. To pewnie dlatego! - trudno było mi opanować cisnący się na wargi szeroki uśmiech, ale musiałem być ostrożny. Mam zdecydowanie za dobry humor.
- Nie denerwuj mnie. - pokręcił głową ze śmiechem, wracając do śniadania. Nie potrafił się na mnie gniewać. Wiedział, że o tym wiem, a mimo to nie starał się niczego zmienić. Czasami miałem go w garści. Innym razem, on miał mnie.

Jeszcze kilka chwil zajęło nam doprowadzenie się do porządku. Nie miałem ochoty na wyjście z łóżka, ale Louis wyciągnął mnie z niego siłą, przez co znajdę jutro na plecach wielkiego siniaka. Reszta chłopaków okupowała właśnie kuchnie. Usiadłem na schodach z zamiarem założenia ulubionych butów. Na nosie trzymałem już okulary przeciwsłoneczne, a moje ramiona okrywała ciepła bluza. Nie zabrakło też szarej czapki, która umiejętnie ukrywała nieudaną fryzurę. Wczesną wiosną słońce bywało zdradliwe, szczególnie w Londynie, a ja.. nie lubiłem zimna. Tomlinson zbiegł ze schodów i zdjął z wieszaka w przedpokoju ulubioną kurtkę. Wrzasnął piskliwie, zaznaczając swoją gotowość do wyjścia. Dzielnie pobiegłem za nim, żegnając siedzącego w salonie Liam'a wysłanym w powietrze buziakiem. Zapowiada się naprawdę miłe przedpołudnie. Obiecał mi szarlotkę.

5 komentarzy:

  1. Czy ty kochanie wiesz, że Cię ubóstwiam? Jeśli nie wiedziałaś to teraz już wiesz. To opowiadanie jest teraz u mnie na czele wszystkich tych które czytam, a uwierz, że jest ich nie mało. No to teraz czekam jeszcze bardziej niecierpliwię na rozdział trzeci, < 33

    OdpowiedzUsuń
  2. super :) masz talent naprawde :) czekam na kolejne i nie moge sie doczekac co bedzie sie dalej działo :)
    wpadnij do mnie gdzie jest nowy rozdział
    http://69-imagination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. zaczełam czytac i od razu mi sie spodobało ;D
    czekam na NN i pisz dalej bo masz wieeelllkiii taaallleennt
    pzdr.
    i zapraszam do mnie he-takes-your-hand.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne ! Czekam z niecierpliwością na kolejny ! xxx
    PS: U mnie jutro nowy ! ; *

    OdpowiedzUsuń
  5. DZIEWCZYNO. K O C H A M CIĘ. PISZ WIĘCEJ, JESTEŚ ŚWIETNA! ♥

    OdpowiedzUsuń