poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 6


Z dedykacją dla Klaudii, której opowiadanie rozpoczęło moją przygodę z pisaniem. Dziękuję Ci za wszystko, kochana.


Nadepnąłem na stokrotkę. Niechcący. Ciemne okulary nie ułatwiały niczego wciąż zmęczonym źrenicom, a i moja koordynacja ruchowa była odrobinę zaburzona. Byłem spóźniony. Mam nadzieję, że Natalia mi wybaczy. Wszedłem do parku i zakląłem w myślach na widok tych wszystkich ludzi. Czy oni naprawdę nie mają lepszych zajęć? Alkohol wolno opuszczający moje ciało przyprawiał mnie o złość. Przystanąłem na moment gdy moim oczom ukazała się spacerująca wzdłuż równoległej uliczki, drobna szatynka. Miała na sobie kremową sukienkę przed kolano i subtelny, grafitowy sweter idealnie pasujący do pantofli. Ściskała w dłoniach kopertówkę w kwiatowy motyw. Na mój widok uśmiechnęła się zachęcająco i delikatnym skinieniem dłoni poprosiła bym podszedł. Wyglądała czarująco. Na jej jasnej twarzyczce nie widniała żadna oznaka zmęczenia, a wargi wykrzywiały się w pełen radości uśmiech.
- Jakim cudem wyglądasz tak dobrze? - spytałem żartobliwie, otulając ją ramieniem. Dziewczyna zachichotała cicho i spojrzała na moją twarz. Ja założyłem rozciągnięty, granatowy sweter a wrażenie ogólne było takie, że najzwyczajniej w świecie się nie wyspałem. Sęk w tym, że Natalia znała powód, nie musiałem się tłumaczyć, czułem się swobodnie.
- Wystarczy znać umiar. - wytknęła mi koniuszek języka, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem. - Zabieram Cię na obiad. Mam nadzieję, że jesteś wystarczająco głodny. - chwyciła mnie pod ramie i skierowała nasze kroki w stronę ulicy. Była co najmniej o głowę niższa ode mnie. Z ledwością dotrzymywała mi kroku. Pierwsza z brzegu knajpka okazała się celem naszej wyprawy. Wnętrze wyglądało zachęcająco. Małe stoliki nakryte obrusami w kolorze dojrzałych malin prezentowały się niesamowicie. Nie było tu zbyt wielu gości, powietrze pachniało lawendowym woskiem i jakimś ciastem, na które nabrałem znaczącej ochoty. Zajęliśmy miejsca przy stoliku z samego tyłu, by nie przykuwać zbytniej uwagi. Zsunąłem z nosa ulubione okulary i dopiero teraz mogłem zidentyfikować kolor tęczówek Natalii. Były brązowe, ale zupełnie inne od tych, które posiada chociażby Zayn. Miały barwę gorzkiej czekolady, a mimo to wciąż pozostawały niebywale ciepłe. Przesunąłem palcami wzdłuż swojej szyi i westchnąłem spokojnie. Po krótkiej chwili zjawił się kelner w bladoniebieskiej koszuli. Spojrzał przyjacielsko na moją towarzyszkę i dotknął dłonią jej ramienia.
- To co zawsze, Natt? - spytał uprzejmie , ujmując w wolną dłoń obszerną kartę dań. Szatynka spojrzała na mnie i na krótką chwilę przygryzła skrawek dolnej wargi.
- Ufasz mi, Harry?
- W kwestii.. ? - ściągnąłem brwi, natrętnie zerkając w jej ciemne tęczówki. Wyraz jej twarzy upewniał mnie w przekonaniu że zrobię, o co tylko poprosi. Emanowała nieopisaną delikatnością. Nie mógłbym urazić jej w jakikolwiek sposób.
- Herbaty, sałatki i deseru. - wytłumaczyła spokojnie, na co kelner tylko się uśmiechnął. Wyglądali na dobrych znajomych, chłopak mógł być zaledwie dwa lata starszy ode mnie. Znacząco kiwnąłem głową, zgadzając się na wszystko. Kelner odszedł, a Natalia zajrzała do swojej małej torebki. - Jak trzyma się reszta chłopaków? - uniosła spojrzenie na moją twarz. Byłem pewien, że z ledwością powstrzymuje rozbawienie. Czy wczoraj naprawdę byliśmy aż tak pijani? Skarciłem się w myślach. Przed oczami stanął mi obraz tego, jak bardzo żałośnie musiałem wyglądać. Nadąłem policzki, zastanawiając się przez chwilę.
- Niall wyglądał kiepsko, a Zayn wręcz przeciwnie. Liam'a nie zastałem, a Louis.. Louis w porządku. - spuściłem wzrok na swoje dłonie, ukrywając drobne zażenowanie. Właśnie, Louis. Przez dłuższą chwilę zupełnie o nim nie myślałem, to dziwne.
- Blondyn wyszedł na tym najgorzej, tak? Nic dziwnego. Zauważyłam, że miał spore problemy z tańcem już przed północą. - zaśmiała się cicho i odsunęła palcami gęsty, brązowy lok opadający na jej policzek. No tak, to nasz Niall był nią najbardziej zainteresowany. Nic dziwnego, lubił naturalność, a Natalia była po prostu bardzo dziewczęca. - Louis wyszedł tuż przed Tobą. Też źle się poczuł? - O nie. Tylko nie Louis. Mam nadzieję, że moja twarz nie przybrała w tej chwili żadnego niepożądanego grymasu. Poczułem jak ślady na szyi przypominają mi o swojej obecności. To zabawne, że wciąż leciutko piekły.
- Czuł się dobrze. Czekał na mnie na górze. Spędziliśmy razem noc. - koniec bycia "rozsądnym Harr'ym". Słowa płynęły z moich usta z tak wielką łatwością. Szczyciłem się tym, ze Lou nie wybrał żadnej z nowo poznanych dziewczyn, że wolał być ze mną. Szatynka ściągnęła brwi i wsparła podbródek na wątłej dłoni.
- Czyli Ty i Louis jesteście parą, tak? - to zdanie zabrzmiało jak spełnienie wszystkich moich snów. Dlaczego tak je odebrałem?
- Jesteśmy przyjaciółmi. Sęk w tym, że on nie potrafi beze mnie żyć. - uśmiechnąłem się szeroko, a na twarzy Natalii zawitała kpiąca mina. Przez myśl przebiegły mi wszystkie sytuacje związane z Tomlinson'em. Każdy błahy na pozór gest, uśmiech, spojrzenie. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale obaj wiemy, że otoczenia może odbierać to inaczej. Jednak jakie to miało znaczenie?
- Nie schlebiaj sobie. - pokręciła głową ze zrezygnowaniem, wciąż jednak trzymając kąciki warg w górze. To niesamowite, jak bardzo potrafi być urocza. Kelner ustawił przed nami białe filiżanki z herbatą. Jej zapach przyprawił mnie o westchnienie pełne zachwytu. Zegar wskazywał dokładnie piątą. Natalia z dumą ujęła w palce uszko naczynia. - Pogratuluj mi wyczucia czasu. Popołudniowa herbatka o porze idealnej. - zaśmiałem się zauważając jak bardzo cieszą ją fakt, że uda nam się uraczyć podniebienia tym jakże rozsławionym napojem o właściwej porze. Nie zwykłem zwracać na to uwagi, nie jestem tradycjonalistą. Skinąłem delikatnie głową i umoczyłem wargi w ciepłej cieczy.
Czas w kawiarence płynął bardzo szybko. Spróbowaliśmy sałatki z kurczakiem i ciasta z wiśniami. Było mi dobrze w towarzystwie Natt. Nie chciałem odchodzić myślami od jej spojrzenia i tego pięknego uśmiechu. Nie minęło jednak kilka chwil, a oboje zauważyliśmy, że jest już po ósmej. Odprowadziłem ją pod sam dom, by nadto się później nie martwić. Ulice powoli pustoszały. Gęsty zmrok otulał natrętnie każdy napotkany drobiazg, a na niebie pojawiło się kilka pierwszych gwiazd. Chłodny wiatr niedbale przeczesywał moje włosy. Byłem ciekaw, czy niedoszli imprezowicze doprowadzili nasz dom do stanu używalności. Zgrabnie pokonałem marmurowe schodki i wszedłem do przedpokoju. Było cicho. Zdjąłem buty i wychyliłem się zza ściany. Salon wyglądał dobrze, cóż, że też w nich wątpiłem.
- Hazza? - w kuchennych drzwiach stanął Lou i ułożył dłonie na biodrach. Chciał zrobić groźną minę, ale mu się nie udało. Wyglądał odrobinę komicznie. Tęskniłem za nim. - Gdzieś Ty był, dzieciaku? - wzruszyłem ramionami i wskoczyłem na schody. Lou tylko upewnił się, że nie upadłem i na nowo zniknął w kuchni. W korytarzu natknąłem się na Niall'a. Uśmiechnął się szeroko i poczochrał moje włosy jednym szybkim ruchem. Odsunąłem się, udając oburzenie, a on zaśmiał się cicho.
- Próbowałem się do Ciebie dodzwonić. Zrezygnowałem, gdy znalazłem telefon na Twoim łóżku. Mieliśmy gości. Miałem nadzieje, że dołączysz razem z Natalią. - no tak, przecież nie byłoby sprzątania bez powodu. Bywam taki naiwny. Blondyn wyglądał na zawiedzionego. Czyżby szatynka z którą dane mi było spędzić popołudnie aż tak namieszała mu w głowie?
- Kto tu był?
- El i Bianka. Razem z Louis'em i Zayn'em dotrzymaliśmy im towarzystwa. Oglądaliśmy jakiś durny film o miłości. - stęknął żałośnie i przesunął paznokciami wzdłuż swojej kości policzkowej. To zabawne, że wpadły do nas mimo tego, że Liam spędza czas z Dani. Zanim zdążyłem dłużej zastanowić się nad całym sensem tej sytuacji, tuż obok znalazł się zdyszany Louis. Oparł się plecami o ścianę z ledwością powstrzymując śmiech.
- Malik biegał za mną po całym ogrodzie bo zniszczyłem mu włosy! Zupełnie niechcący, chciałem się tylko podroczyć! - nie minęła nawet chwila a na ostatnim stopniu schodów pojawił się nasz brunet, z miną co najmniej nieprzyjemną. Z jego perfekcyjnie ułożonej fryzury nie zostało praktycznie nic. Złapał za rękę Lou i ściągnął go siłą na dół. Niall śmiał się w najlepsze, a ja tylko wywróciłem młynka oczyma i uderzyłem się w czoło wewnętrzną stroną dłoni. Chyba będę musiał ich wszystkich wychować. Szkoda, bo sądziłem ze to Tomlinson będzie tym najrozsądniejszym. To zabawne w jak wielkim byłem błędzie. Wszedłem do swojego pokoju. Uwielbiam ten specyficzny zapach, którym dysponuje moje powietrze. Okno było delikatnie uchylone, więc zamknąłem je pośpiesznie. Nie potrzebuję tu świeżego powietrza. Zdjąłem ciemny sweter i usiadłem na blacie małego stolika, uprzednio zapalając lampkę stojącą na parapecie. Czułem się lepiej, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Wciąż jednak nie mogłem przestać myśleć o tym, kim właściwie jest dla mnie Lou. Braterstwo dusz to zdecydowanie wątłe określenie dla tego co dzieje się wewnątrz mnie. On po prostu jest, zawsze był. Dlaczego rozkładam to na pierwiastki akurat teraz? Dlaczego dotychczas był dla mnie tylko Louis'em, wiecznym dzieckiem, a teraz jest kimś, w kim mógłbym ulokować uczucia? Powinienem już nigdy więcej nie tykać alkoholu. Te myśli to jakieś skutki uboczne jego nadmiaru. Miałem nadzieję na ciszę, ale osoba która ją zmąciła była zdecydowanie godna mojej uwagi.
- Ugryzł mnie w ramię, dasz wiarę?! - natręciuch wciąż nękający moje myśli stał teraz przede mną ze zbolałą miną. Nie reagowałem nadto, więc zamknął za sobą drzwi i podszedł nieco bliżej. Uśmiech na jego ustach stał się subtelniejszy. - Nie przywitałeś się ze mną. - szepnął i oparł dłonie na moich kolanach. Jego twarz znajdowała się zaledwie centymetr od mojej. Dotknąłem wargami jego zapadniętego uroczo policzka i mimowolnie westchnąłem. Louis zajął miejsce obok wciąż jednak gładząc jedną dłonią moje kolano. W ten sposób zazwyczaj zaznaczał, że nikt inny nie ma prawa mnie dotykać. Nie wiem więc dlaczego robił to teraz, byliśmy sami. - Jak było z Natalią?
- W porządku. Mam pełny żołądek i całkiem niezłe nastawienie do świata. - pokazałem mu dwa uniesione ku górze kciuki, a on skinął tylko głową. Zapewne teraz snuje domysły odnośnie tego, co działo się minuta po minucie. Nie zamierzam mu niczego ułatwiać. Zaraz, zaraz.. - Blondas wspomniał, że były tu dziewczyny. - właśnie przypomniałem sobie, że on także spędził swój dzień w towarzystwie przedstawicielki płci pięknej. Ba, były nawet dwie. Nie podoba mi się ten cały "dziewczęcy nalot" na naszą piątkę.
- Tak. Eleanor przyniosła film, ale zamiast go oglądać skupiała się na moich żartach. Wciąż szeptaliśmy, a Zayn rzucał w nas ciastkami. - no proszę, cóż za dbałość o szczegóły. Dziękuję Loui, uzmysłowiłeś mi, że bawiłeś się co najmniej doskonale. Dotknąłem dłońmi blatu stolika na którym obaj siedzieliśmy i podniosłem się. Władały mną skrajne emocje. Coś między.. chęcią przywalenia mu w nos, a ochotą na jego czułość. Nie znosiłem go w tej chwili tak bardzo, że aż pragnąłem do granic możliwości. Serce automatycznie przyśpieszyło, a krążąca w żyłach złość zacisnęła obie dłonie w pięści.
- Film.. fajna sprawa. - uśmiechnąłem się gorzko i zerknąłem na jego twarz. Nie myślał o tym, ze jego wzrok sprawiał mi ból. Że te jasne tęczówki uparcie wlepione w moją twarz były jak wymierzony bez zawahania cios w policzek. Co się ze mną dzieje?
- Wezmę prysznic i wrócę, okej? - podniósł się odrobinę niezdarnie i podszedł do drzwi. To niestosowne, że z góry założył, że zgodzę się na to by spędził kolejną noc w moim łóżku. Jego pewność siebie miażdżyła moją.
- Ja już się kładę.

Poczułem jak ktoś wpycha nóż między moje żebra z łatwością igły wsuniętej w masło. Moje usta rozchyliły się bardzo powoli by uwolnić krzyk przepełniony bólem. Jednak usłyszałem tylko ciche stęknięcie i dźwięk rozrywanej przez ostrze skóry. Nie mogłem się ruszyć. Ból był niewyobrażalny i niesamowicie realny. Jasna strużka krwi przyozdobiła koszulkę w paski. Teraz to Louis miał nóż w piersi i krzyczał z bólu. Podbiegłem do niego. Upadł. Jego oczy powoli się zamykały.

Podniosłem się z krzykiem do pozycji siedzącej. Mój oddech oszalał, przez dłuższą chwilę nie potrafiłem go unormować. Zegar wskazywał cztery minut po dziewiątej. Dzień dobry, Harry. Rzadko miewam tak realistyczne sny. Szargał mną dreszcz przerażenia. Dlaczego pozwoliłem mu umrzeć? Do mojej sypialni wbiegł Liam ze szczoteczką do zębów w ustach. Mruknął coś niezrozumiale. Posłałem mu tylko uspokajający uśmiech, a on wzniósł oczy ku górze i wrócił do łazienki. Zsunąłem się z łóżka i przeciągnąłem leniwie. Drzwi skrzypnęły cicho po raz kolejny. Tym razem zobaczyłem w nich Zayn'a. Nie miał na sobie nic poza czarną bielizną. Jego ciało było idealne w każdym calu. Odcień skóry był perfekcyjny. Nie czułem zapachu papierosów, to ci dopiero przyjemne rozczarowanie. Westchnął karcąco zauważając, że patrzę na niego jak na obrazek. Cóż, był piękny.
- Od kiedy sypiasz sam, hm? - podszedł nieco bliżej i spojrzał na moją twarz, wyczekując odpowiedzi. Nie lubiłem gdy droczył się ze mną w ten sposób. Przypomniał mi tylko, że pierwszą rzeczą jaką dziś zobaczyłem nie były przymknięte powieki Louis'a.
- Wygląda na to, że powinieneś spędzać noce ze mną. - wzruszyłem ramionami i sięgnąłem po jasną koszulkę którą już po chwili okryłem tors. Wiedział, że żartuję, a mimo to czułem na sobie jego natrętne spojrzenie. To zabawne, miewam coraz dziwniejsze myśli.
- Ani się waż. - do moich uszu dotarł stanowczy głos Lou. Gdy się odwróciłem, machał palcem wskazującym przed twarzą Zayn'a. Obaj się uśmiechali, jakby znali swoje myśli. W powietrzu unosiło się dziwne napięcie. Czyżbym tylko ja je czuł?
- Kocham Cię Harry! - krzyknął Malik, odwrócił się na pięcie i pośpiesznie wybiegł z pokoju. Louis tylko skrzywił się zabawnie. Podszedł nieco bliżej. Pachniał czymś słodkim, a mnie dopadła ochota na mocną kawę.

8 komentarzy:

  1. Nie wiem co powiedzieć. Jesteś moim natchnieniem. To ja Ci dziękuję. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jak ty to robisz do CHOLERY ! :D boskii ; *

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ! Dawaj szybko nexta bo nie wyrobie ! < 3

    http://my-life-and-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że co? Że nudne? Chyba nie. Nie wiem czemu ale przeczytałam bardzo szybko. Bo mało. Ale trzeba przyznać, że dość refleksyjnie piszesz. Czasem jakby główny bohater myślał ironicznie. Strasznie podobają mi się jego rozkminy, serio. Dodatkowo nie potrafię rozgryźć Zayn'a. On coś kombinuje, albo on tak po prostu ma. W każdym raize, podoba mi się Twój styl pisania. Jedynie co mnie irytuje to rozmiar czcionki i jasność tła. Ale luzik. Jestem z ciebie dumna! Bo talent, to Ty masz, kochana!

    Niech Nando's będzie z Tobą <3

    (sourisik z fbl.)

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie mam słów. Teraz dopiero przeczytałam wszystkie rozdziały. Dziewczyno masz świetne opowiadania a o stylu pisania to już nawet nie wspomnę - genialny,
    pzdr ;]
    nothing-seems-like-the-past-anymore.blogspot.com `Larry`
    ~~~

    OdpowiedzUsuń
  6. ja to nawet nie wiem, co mam tu napisać :D
    Blog jest tak świetny, że szybciutko go przeczytałam i teraz będę z utęsknieniem czekać, aż coś nowego się pojawi :D

    OdpowiedzUsuń
  7. aaaaaaa ale to jest piękne!!!
    uwielbiam Twój sposób pisania, tak lekko się go czyta ;D
    czekam na kolejny z niecierpliwością i w wolnej chwili zapraszam do mnie http://he-takes-your-hand.blogspot.com/
    pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  8. piszesz z taką...czułością.
    piękne.
    aż chce się więcej.

    OdpowiedzUsuń