Rozdział 13
Funny how we try to move on and at the same time, hold on.
Z dedykacją dla sourisik z http://eye-melodies.blogspot.com/
Niedzielne popołudnie spędziłem zupełnie sam. Byłem ów faktem niezmiernie zachwycony. Czułem, że coś się zmieniło, a myśli przeskoczyły na inny tor. Władały mną odruchy, których nigdy wcześniej nie powiązałbym ze swoją osobą. Miałem wrażenie, że krzyczę, a nie słyszałem niczego poza nienaganną ciszą. Louis był z El poza miastem już całą dobę. Tak twierdził Zayn, ja czułem, że minął co najmniej tydzień. Przymknięcie powiek zdawało się być moją nocą. Ileż oddałbym za to, by czas przyśpieszył na moją korzyść w ten właśnie sposób.. Do wieczora zdążyłem opróżnić dzbanek z kawą. Pachniała o wiele przyjemniej niż powietrze. Kofeina trzymała mnie przy życiu, niech no tylko Louis się dowie. Zabawne, przecież teraz troszczy się o Eleanor. Westchnąłem teatralnie i podszedłem do okna, które było niedbale zasłonięte. Może i ja powinienem ulokować uczucia w wątłej, słodkiej kobietce, którą mógłbym schować w ramionach? Sęk w tym, że to Louis pasował do nich idealnie. Nie rozumiem dlaczego ludzie przywiązują tak wielkie znaczenie do płci. Przecież jeśli kogoś kochamy, to nie za to że jest kobietą czy mężczyzną. Skupiamy się raczej na barwie jego tęczówek, smaku ust, zapachu włosów. To panujące wśród społeczeństwa ograniczenie bywa frustrujące. Ważne, że ja nie zamierzam ślepo podążać za resztą. Nie zwiążę się z kimś tylko przez wzgląd na poprawność. Swoją drogą, te wszystkie zniesmaczone spojrzenia, myśli dotyczące mojej odmienności.. to kusząca alternatywa. Lubię przykuwać uwagę niekoniecznie w sposób pozytywny. Odwróciłem się plecami do chłodnej szyby i wsparłem dłonie na parapecie. Potrzebuję przestać myśleć, przestać czuć, przestać wszystko wyolbrzymiać. Może powinienem wrócić do przelotnych romansów, które były moim małym sposobem na zniwelowanie uczucia do Lou? Już od dawna starałem się nie patrzeć na niego w ten sposób. Nie czuć potrzeby dotykania go, nie łaknąć jego czułości. Można by rzec, że odreagowywałem na nowo poznanych dziewczynach, które same lgnęły do mojego łóżka. Traktowałem je przedmiotowo, ale nie dopuszczałem do siebie tej myśli. A teraz? Może czas zmienić nastawienie i wrócić do starych zachowań? Jestem w kropce. Przeczesałem włosy palcami z nadzieją że kilka potrząśnięć głową wyrzuci z niej niechciane myśli. W tej samej chwili do pokoju weszła drobniutka szatynka. Starannie zamknęła za sobą drzwi i podeszła nieco bliżej. Jej czekoladowe spojrzenie spoczęło na moich zapadniętych policzkach. Trzymała w dłoni talerzyk z kanapkami.
- Kiedy ostatnio stąd wychodziłeś? Wyglądasz jak cień człowieka.. - wyszeptała spokojnie i wolną dłonią odsunęła z mojego czoła gęsty, brązowy lok. Jej troska była urocza. Czy mógłbym sobie wymarzyć wspanialszą przyjaciółkę? Nie sądzę. Odłożyła talerz na parapet i otuliła szczupłymi palcami moją twarz. Jej dotyk przyprawił mnie o zakłopotanie. - Martwię się o Ciebie, Harry. Przeżywasz wszystko tak dotkliwie. Mogłabym przysiąc, że jesteś w stanie uporać się ze wszystkim bez wysiłku. On naprawdę tyle dla Ciebie znaczy? - ostrożnie skinąłem głową, a jej palce mocniej zacisnęły się na moich policzkach. Brakowało mi już słów, którymi mógłbym opisać stan, w jakim się znajduję. Nie wierzyłem, że jeden miłosny zawód tak roztroił moją psychikę.
- Potrzebuje tylko czasu. Nie sądziłem, że będę go musiał komukolwiek oddać, wiesz? Nie po tym, co w ostatnim czasie się miedzy nami wydarzyło. Ale tak bywa, przecież nie jestem modelką o idealnej figurze. - Natt zsunęła dłonie z mojej twarzy i uroczo zachichotała. Jej towarzystwo wpływało na mnie kojąco odkąd tylko pamiętam. Jeśli Niall jest nią zainteresowany, to będzie najszczęśliwszym facetem na świecie.
- Szczerze powiedziawszy.. - ściszyła swój głos do półszeptu i przysunęła wargi do mojego ucha. - .. ona wcale nie jest taka ładna. - zaśmiałem się widząc wyraz twarzy mojej przyjaciółki. Ten żart zdecydowanie poprawił mi humor, choć wiedziałem doskonale, że Louis skupia się na jej wnętrzu, a cała reszta to po prostu ładne opakowanie. - Zjesz te kanapki. - wskazała palcem na stos kolorowych kanapek. Czy już mówiłem, ze Niall będzie niezwykle szczęśliwy u jej boku? Ściągnąłem brwi i pokręciłem przecząco głową. Natalia nabrała powietrza w policzki i zabawnie zmarszczyła nos. Czy to miała być groźna mina? - Ja nie pytałam czy masz ochotę. Masz je zjeść i tyle. - wzruszyła ramionami i zgrabnie odwróciła się na pięcie. - Wrócę tu później żeby sprawdzić jak Ci poszło. - zanim zdążyłem wyrazić jakikolwiek sprzeciw, jej już nie było. Stęknąłem z niezadowoleniem i wsunąłem między wargi jedną z kanapek. Była pyszna, ale jedzenie było ostatnim czego potrzebowałem. Powinienem wyjść z domu. Naszła mnie ochota na delektowanie się powietrzem pełnym dymu, zapachu alkoholu i gorących oddechów. Wyjście do klubu na drinka okazało się niezwykle kuszącą alternatywą. Zajrzałem do szafy, z której wyjąłem ciemne spodnie i odrobinę wymięty, biały podkoszulek. Założyłem białe conversy, wsunąłem do kieszeni telefon i portfel i już po chwili kroczyłem w stronę łazienki. Spojrzałem w lustro i odrobinę się przestraszyłem. Faktycznie nie wyglądam zbyt dobrze, ale w chwili obecnej nie ma to żadnego znaczenia. Poprawiłem włosy, które i tak ułożyły się w zupełnie inny sposób niż oczekiwałem. Użyłem odrobiny ulubionych perfum i pośpiesznie opuściłem łazienkę. W korytarzu natknąłem się na bruneta, który właśnie wrócił do domu.
- A Ty dokąd? - uniósł brwi i zlustrował mnie uważnym spojrzeniem. Zawsze bawił mnie fakt, że wszyscy mają się tutaj za moich opiekunów tylko dlatego, ze jestem najmłodszy. Odetchnąłem spokojnie, narzucając na ramiona granatową marynarkę.
- Mały, spontaniczny wypad. - uśmiechnąłem się delikatnie i poklepałem go po ramieniu. Byłem pewien, że zaproponuje mi swoje towarzystwo, zatem ucieszyłem się niezmiernie, gdy pozwolił mi opuścić dom bez głębszych wyjaśnień.
Skierowałem swe kroki w stronę klubu, w którym jakiś czas temu spędzałem naprawdę dużo czasu. Nie należało do nadto ekskluzywnych i właśnie ów fakt, czynił go wyjątkowym. Potrzebowałem jedynie kilku mocnych drinków które sprawią, że poczuje się błogo. Uwaga, Harry Styles opuścił swój pokój, to niesamowite! Ulice były opustoszałe, choć wieczór dopiero się rozpoczął. Po upływie kilkunastu minut stanąłem przed wejściem do klubu i po raz ostatni odetchnąłem świeżym powietrzem. Wewnątrz uderzyła we mnie nieprzyjemna fala gorąca, a zanim jeszcze dotarłem do baru, przyszło mi uporać się z wielkim tłumem ludzi. Nie sądziłem, że zastanę tu taki ścisk. Zająłem wolne miejsce przy intensywnie oświetlonym blacie i zamówiłem whisky z colą na dobry początek. Muzyka zagłuszała wszystkie moje myśli. Krzyki, śmiechy, głośne rozmowy.. w tym miejscu nie dało się wspominać, nie dało się myśleć o czymś co sprawia ból. Liczyło się tylko to, by poczuć się lepiej. By zrzucić z duszy ciężar którego powodem był mój ukochany Louis. Byłby zły gdyby się dowiedział, ze wróciłem do przesadnego imprezowania.
Wszystko działo się szybciej, gdy alkohol rozrzedził moją krew. Było mi gorąco, wciąż się uśmiechałem. Miejsce obok mnie zajęła szczupła blondynka. Przyglądała mi się uważnie przez dłuższą chwilę. Nie zależało mi na zainteresowaniu przebywających tu dziewczyn. Nie chciałbym wrócić do poprzedniego stylu życia. To zabawne, ze potrafiłem to sobie uświadomić po trzech drinkach z rządu.
- Harry Styles, no proszę. Dawno się nie widzieliśmy. - jej głos przyprawił mnie o dreszcze, ale ulżyło mi gdyż znałem jego właścicielkę. Zwróciłem twarz w jej stronę i lekko się uśmiechnąłem. Lepsze to, niż nachalna nieznajoma.
- Bianka, co tu robisz? - dziewczyna skrzywiła się delikatnie i spojrzała mi w oczy. Wyglądała bardzo ładnie. No tak, El jest z Louis'em, Natalia z Niall'em.. Więc biedna blondyneczka została sama.
- Ja? Co Ty tytaj robisz? Nie sądziłam, że bywasz w takich miejscach. Nie sądziłam, ze potrafisz się bawić. - wyjaśniła zgryźliwie, na co ja poszerzyłem swój uśmiech. Jeszcze jeden drink i czas wracać. Zamówiłem coś kolorowego dla siebie i Bianki. Szybko opróżniłem niską szklankę i zsunąłem się z krzesła.
- Powinienem już pójść. - zachwiałem się delikatnie, na co blondynka zaśmiała się melodyjnie. Ja również szeroko się uśmiechnąłem. Musiałem wyglądać komicznie, ale nie zamierzałem się tym przejmować.
- Nie jesteś w stanie. Chodźmy do mnie, noc jeszcze młoda. - jej pewność siebie była imponująca. Skinąłem delikatnie głową i już po chwili oboje ruszyliśmy w stronę wyjścia. Na zewnątrz panował przyjemny chłód. Dochodziła 2 w nocy. Mieszkanie Bianki znajdowało się całkiem niedaleko. Nie miałem ochoty wracać do domu. To jedyny powód dla którego przystałem na jej propozycję. W innym razie nie poszedłbym z tą małą, wredną ślicznotką. Od samego początku nie pałam do niej sympatią. Ona do mnie również.
Po kilku minutach spaceru, przekroczyliśmy próg przytulnego mieszkania. Ściany przedpokoju były skąpane w pastelowym błękicie. Odetchnąłem spokojnie, odwieszając marynarkę na mały, metalowy haczyk tuż obok lustra. Dotarło do mnie, że Bianka czuje się samotna. Jej przyjaciółki skupiają się na facetach. Miałem ochotę zapytać, dlaczego ona wciąż nikogo nie znalazła, ale ugryzłem się w język. Usiadłem na krwistoczerwonej sofie w małym saloniku. Blondynka zniknęła na moment, by wrócić z dwoma szklankami czegoś, co nie zapowiadało poprawy mojego stanu. Nie wiem więc dlaczego byłem szczęśliwy, że nie zaproponowała mi herbaty. Zajęła miejsce obok i podała mi trunek.
- To śmieszne, że siedzisz w moim mieszkaniu, nie uważasz? - fakt, sytuacja była co najmniej dziwna. Kąciki moich warg uniosły się mimo woli. - Jesteśmy w takiej samej sytuacji, wiesz? Tęsknię za Eleanor, a Ty jak mniemam, za Louis'em. Ten ich związek nie jest mi na rękę. - blondynka skrzywiła się delikatnie i upiła spory łyk drinka. Jej słowa bardzo mnie zaciekawiły. Dlaczego nie cieszy się, że jej najlepsza przyjaciółka odnalazła miłość swojego życia?
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytałem zachrypniętym głosem, by zaraz potem zanurzyć wargi w alkoholu i na ułamek sekundy przymknąć powieki. Więc.. nie tylko ja jestem przeciwny temu związkowi? Dobrze wiedzieć.
- Posłuchaj. Nie znasz El. Ona jest.. wyjątkowa. Ma wszystko o czym niejedna dziewczyna może tylko pomarzyć. Kariera modelki mocno ją zmieniła. Nie sądziłam, że zwróci uwagę na jakiegoś faceta. Nie w tej chwili.
- Miłość, moja Droga, miłość. - uśmiechnąłem się w ten specyficzny dla siebie sposób, a Bianka przeciągle westchnęła. Nie znała Lou, nie wiedziała jak cudownym jest facetem. Chyba faktycznie czuliśmy się podobnie. Z tą różnicą, ze ona nie darzy Eleanor najczystszego rodzaju uczuciem i zapewne nie spędziły nocy na.. wiadomo czym.
Rozmowa z Bianką przyniosła mi swego rodzaju ukojenie. Nie przypuszczałbym, ze znajdziemy wspólny język. Począłem się także zastanawiać nad tym, co El czuje do mojego Lou. Sęk w tym, że chyba nie powinienem się nad tym rozwodzić, skoro przegrałem tę wojnę. Wyszedłem z mieszkania mojej (nie takiej całkiem, ale jednak nowej) znajomej tuż przed 7 rano. Nie byłem zmęczony, ale alkohol wciąż miał nade mną władzę. Powrót do domu trwał zaledwie sekundę, podczas której zdążyłem trzykrotnie zaśpiewać swoją solówkę z "Whats make you beautiful". Starsze panie w parku musiały być zachwycone. Wszedłem do naszego ogródka, o mało co nie potykając się o kamień. Uśmiechnąłem się jak głupek, gdy udało mi się utrzymać równowagę. Znacząco otrzeźwiałem, gdy moim oczom ukazał się stojący na podjeździe samochód Lou. Odruchowo przyśpieszyłem kroku. W salonie zastałem obiekt moich westchnień, wraz z.. jego obiektem westchnień i Zayn'a. Cała trójka przyglądała mi się badawczo. Bez zastanowienia podszedłem do Tomlinson'a, który kończył pić sok.
- Lou, nie było Cię tak długo! Ależ się stęskniłem. Te wszystkie dni trwały całą wieczność! - byłem nadto podekscytowany, ale Loui tylko się zaśmiał. Wstał pośpiesznie i lekko mnie przytulił. W tej chwili czas po prostu się zatrzymał. Zapach jego perfum sparaliżował moje mięśnie. Poczułem jak osuwam się na podłogę. Chciałbym wierzyć, że to jego bliskość, a nie alkohol to przyczyna tego nagłego braku sil. Boo bear podtrzymał mnie mocno i spojrzał karcąco na moją twarz.
- Jesteś pijany, Harry. Śmierdzisz alkoholem i papierosami, gdzieś Ty był? - wzruszyłem delikatnie ramionami i pozwoliłem powiekom opaść w dół. Dopiero teraz, w jego ramionach poczułem się naprawdę błogo.
- Ekhm, mały, spontaniczny wypad.. - Zayn odchrząknął znacząco, a Eleanor spojrzała na niego z zaciekawieniem. Byłem pewien, ze wrócę do domu w takim stanie, nie byłem sobą rozczarowany. Louis pomógł mi pokonać schody i zaprowadził mnie do mojego pokoju. Powietrze przyprawiło mnie o odruch wymiotny. Kochałem swoja sypialnię, ale równie mocno jej nienawidziłem przez wzgląd na ostatnie dni.
- Jesteś głupi. - jego szept przyprawił mnie o uśmiech. Poczułem się szczęśliwy, choć w jego oczach byłem tylko pijanym gówniarzem, które nie wiedział co zrobić z nadmiarem wolnego czasu. Gdy moje plecy dotknęły chłodnej pościeli wypuściłem głośno powietrze i uważnie spojrzałem na Lou. Był taki piękny, każdy cal jego twarzy nienaganny, a spojrzenie takie klarowne. Moje wargi ostrożnie się uchyliły, by wypuścić kilka szczerych słów.
- Zaczekaj, ja.. zaczekaj, nie idź do niej.
- Kiedy ostatnio stąd wychodziłeś? Wyglądasz jak cień człowieka.. - wyszeptała spokojnie i wolną dłonią odsunęła z mojego czoła gęsty, brązowy lok. Jej troska była urocza. Czy mógłbym sobie wymarzyć wspanialszą przyjaciółkę? Nie sądzę. Odłożyła talerz na parapet i otuliła szczupłymi palcami moją twarz. Jej dotyk przyprawił mnie o zakłopotanie. - Martwię się o Ciebie, Harry. Przeżywasz wszystko tak dotkliwie. Mogłabym przysiąc, że jesteś w stanie uporać się ze wszystkim bez wysiłku. On naprawdę tyle dla Ciebie znaczy? - ostrożnie skinąłem głową, a jej palce mocniej zacisnęły się na moich policzkach. Brakowało mi już słów, którymi mógłbym opisać stan, w jakim się znajduję. Nie wierzyłem, że jeden miłosny zawód tak roztroił moją psychikę.
- Potrzebuje tylko czasu. Nie sądziłem, że będę go musiał komukolwiek oddać, wiesz? Nie po tym, co w ostatnim czasie się miedzy nami wydarzyło. Ale tak bywa, przecież nie jestem modelką o idealnej figurze. - Natt zsunęła dłonie z mojej twarzy i uroczo zachichotała. Jej towarzystwo wpływało na mnie kojąco odkąd tylko pamiętam. Jeśli Niall jest nią zainteresowany, to będzie najszczęśliwszym facetem na świecie.
- Szczerze powiedziawszy.. - ściszyła swój głos do półszeptu i przysunęła wargi do mojego ucha. - .. ona wcale nie jest taka ładna. - zaśmiałem się widząc wyraz twarzy mojej przyjaciółki. Ten żart zdecydowanie poprawił mi humor, choć wiedziałem doskonale, że Louis skupia się na jej wnętrzu, a cała reszta to po prostu ładne opakowanie. - Zjesz te kanapki. - wskazała palcem na stos kolorowych kanapek. Czy już mówiłem, ze Niall będzie niezwykle szczęśliwy u jej boku? Ściągnąłem brwi i pokręciłem przecząco głową. Natalia nabrała powietrza w policzki i zabawnie zmarszczyła nos. Czy to miała być groźna mina? - Ja nie pytałam czy masz ochotę. Masz je zjeść i tyle. - wzruszyła ramionami i zgrabnie odwróciła się na pięcie. - Wrócę tu później żeby sprawdzić jak Ci poszło. - zanim zdążyłem wyrazić jakikolwiek sprzeciw, jej już nie było. Stęknąłem z niezadowoleniem i wsunąłem między wargi jedną z kanapek. Była pyszna, ale jedzenie było ostatnim czego potrzebowałem. Powinienem wyjść z domu. Naszła mnie ochota na delektowanie się powietrzem pełnym dymu, zapachu alkoholu i gorących oddechów. Wyjście do klubu na drinka okazało się niezwykle kuszącą alternatywą. Zajrzałem do szafy, z której wyjąłem ciemne spodnie i odrobinę wymięty, biały podkoszulek. Założyłem białe conversy, wsunąłem do kieszeni telefon i portfel i już po chwili kroczyłem w stronę łazienki. Spojrzałem w lustro i odrobinę się przestraszyłem. Faktycznie nie wyglądam zbyt dobrze, ale w chwili obecnej nie ma to żadnego znaczenia. Poprawiłem włosy, które i tak ułożyły się w zupełnie inny sposób niż oczekiwałem. Użyłem odrobiny ulubionych perfum i pośpiesznie opuściłem łazienkę. W korytarzu natknąłem się na bruneta, który właśnie wrócił do domu.
- A Ty dokąd? - uniósł brwi i zlustrował mnie uważnym spojrzeniem. Zawsze bawił mnie fakt, że wszyscy mają się tutaj za moich opiekunów tylko dlatego, ze jestem najmłodszy. Odetchnąłem spokojnie, narzucając na ramiona granatową marynarkę.
- Mały, spontaniczny wypad. - uśmiechnąłem się delikatnie i poklepałem go po ramieniu. Byłem pewien, że zaproponuje mi swoje towarzystwo, zatem ucieszyłem się niezmiernie, gdy pozwolił mi opuścić dom bez głębszych wyjaśnień.
Skierowałem swe kroki w stronę klubu, w którym jakiś czas temu spędzałem naprawdę dużo czasu. Nie należało do nadto ekskluzywnych i właśnie ów fakt, czynił go wyjątkowym. Potrzebowałem jedynie kilku mocnych drinków które sprawią, że poczuje się błogo. Uwaga, Harry Styles opuścił swój pokój, to niesamowite! Ulice były opustoszałe, choć wieczór dopiero się rozpoczął. Po upływie kilkunastu minut stanąłem przed wejściem do klubu i po raz ostatni odetchnąłem świeżym powietrzem. Wewnątrz uderzyła we mnie nieprzyjemna fala gorąca, a zanim jeszcze dotarłem do baru, przyszło mi uporać się z wielkim tłumem ludzi. Nie sądziłem, że zastanę tu taki ścisk. Zająłem wolne miejsce przy intensywnie oświetlonym blacie i zamówiłem whisky z colą na dobry początek. Muzyka zagłuszała wszystkie moje myśli. Krzyki, śmiechy, głośne rozmowy.. w tym miejscu nie dało się wspominać, nie dało się myśleć o czymś co sprawia ból. Liczyło się tylko to, by poczuć się lepiej. By zrzucić z duszy ciężar którego powodem był mój ukochany Louis. Byłby zły gdyby się dowiedział, ze wróciłem do przesadnego imprezowania.
Wszystko działo się szybciej, gdy alkohol rozrzedził moją krew. Było mi gorąco, wciąż się uśmiechałem. Miejsce obok mnie zajęła szczupła blondynka. Przyglądała mi się uważnie przez dłuższą chwilę. Nie zależało mi na zainteresowaniu przebywających tu dziewczyn. Nie chciałbym wrócić do poprzedniego stylu życia. To zabawne, ze potrafiłem to sobie uświadomić po trzech drinkach z rządu.
- Harry Styles, no proszę. Dawno się nie widzieliśmy. - jej głos przyprawił mnie o dreszcze, ale ulżyło mi gdyż znałem jego właścicielkę. Zwróciłem twarz w jej stronę i lekko się uśmiechnąłem. Lepsze to, niż nachalna nieznajoma.
- Bianka, co tu robisz? - dziewczyna skrzywiła się delikatnie i spojrzała mi w oczy. Wyglądała bardzo ładnie. No tak, El jest z Louis'em, Natalia z Niall'em.. Więc biedna blondyneczka została sama.
- Ja? Co Ty tytaj robisz? Nie sądziłam, że bywasz w takich miejscach. Nie sądziłam, ze potrafisz się bawić. - wyjaśniła zgryźliwie, na co ja poszerzyłem swój uśmiech. Jeszcze jeden drink i czas wracać. Zamówiłem coś kolorowego dla siebie i Bianki. Szybko opróżniłem niską szklankę i zsunąłem się z krzesła.
- Powinienem już pójść. - zachwiałem się delikatnie, na co blondynka zaśmiała się melodyjnie. Ja również szeroko się uśmiechnąłem. Musiałem wyglądać komicznie, ale nie zamierzałem się tym przejmować.
- Nie jesteś w stanie. Chodźmy do mnie, noc jeszcze młoda. - jej pewność siebie była imponująca. Skinąłem delikatnie głową i już po chwili oboje ruszyliśmy w stronę wyjścia. Na zewnątrz panował przyjemny chłód. Dochodziła 2 w nocy. Mieszkanie Bianki znajdowało się całkiem niedaleko. Nie miałem ochoty wracać do domu. To jedyny powód dla którego przystałem na jej propozycję. W innym razie nie poszedłbym z tą małą, wredną ślicznotką. Od samego początku nie pałam do niej sympatią. Ona do mnie również.
Po kilku minutach spaceru, przekroczyliśmy próg przytulnego mieszkania. Ściany przedpokoju były skąpane w pastelowym błękicie. Odetchnąłem spokojnie, odwieszając marynarkę na mały, metalowy haczyk tuż obok lustra. Dotarło do mnie, że Bianka czuje się samotna. Jej przyjaciółki skupiają się na facetach. Miałem ochotę zapytać, dlaczego ona wciąż nikogo nie znalazła, ale ugryzłem się w język. Usiadłem na krwistoczerwonej sofie w małym saloniku. Blondynka zniknęła na moment, by wrócić z dwoma szklankami czegoś, co nie zapowiadało poprawy mojego stanu. Nie wiem więc dlaczego byłem szczęśliwy, że nie zaproponowała mi herbaty. Zajęła miejsce obok i podała mi trunek.
- To śmieszne, że siedzisz w moim mieszkaniu, nie uważasz? - fakt, sytuacja była co najmniej dziwna. Kąciki moich warg uniosły się mimo woli. - Jesteśmy w takiej samej sytuacji, wiesz? Tęsknię za Eleanor, a Ty jak mniemam, za Louis'em. Ten ich związek nie jest mi na rękę. - blondynka skrzywiła się delikatnie i upiła spory łyk drinka. Jej słowa bardzo mnie zaciekawiły. Dlaczego nie cieszy się, że jej najlepsza przyjaciółka odnalazła miłość swojego życia?
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytałem zachrypniętym głosem, by zaraz potem zanurzyć wargi w alkoholu i na ułamek sekundy przymknąć powieki. Więc.. nie tylko ja jestem przeciwny temu związkowi? Dobrze wiedzieć.
- Posłuchaj. Nie znasz El. Ona jest.. wyjątkowa. Ma wszystko o czym niejedna dziewczyna może tylko pomarzyć. Kariera modelki mocno ją zmieniła. Nie sądziłam, że zwróci uwagę na jakiegoś faceta. Nie w tej chwili.
- Miłość, moja Droga, miłość. - uśmiechnąłem się w ten specyficzny dla siebie sposób, a Bianka przeciągle westchnęła. Nie znała Lou, nie wiedziała jak cudownym jest facetem. Chyba faktycznie czuliśmy się podobnie. Z tą różnicą, ze ona nie darzy Eleanor najczystszego rodzaju uczuciem i zapewne nie spędziły nocy na.. wiadomo czym.
Rozmowa z Bianką przyniosła mi swego rodzaju ukojenie. Nie przypuszczałbym, ze znajdziemy wspólny język. Począłem się także zastanawiać nad tym, co El czuje do mojego Lou. Sęk w tym, że chyba nie powinienem się nad tym rozwodzić, skoro przegrałem tę wojnę. Wyszedłem z mieszkania mojej (nie takiej całkiem, ale jednak nowej) znajomej tuż przed 7 rano. Nie byłem zmęczony, ale alkohol wciąż miał nade mną władzę. Powrót do domu trwał zaledwie sekundę, podczas której zdążyłem trzykrotnie zaśpiewać swoją solówkę z "Whats make you beautiful". Starsze panie w parku musiały być zachwycone. Wszedłem do naszego ogródka, o mało co nie potykając się o kamień. Uśmiechnąłem się jak głupek, gdy udało mi się utrzymać równowagę. Znacząco otrzeźwiałem, gdy moim oczom ukazał się stojący na podjeździe samochód Lou. Odruchowo przyśpieszyłem kroku. W salonie zastałem obiekt moich westchnień, wraz z.. jego obiektem westchnień i Zayn'a. Cała trójka przyglądała mi się badawczo. Bez zastanowienia podszedłem do Tomlinson'a, który kończył pić sok.
- Lou, nie było Cię tak długo! Ależ się stęskniłem. Te wszystkie dni trwały całą wieczność! - byłem nadto podekscytowany, ale Loui tylko się zaśmiał. Wstał pośpiesznie i lekko mnie przytulił. W tej chwili czas po prostu się zatrzymał. Zapach jego perfum sparaliżował moje mięśnie. Poczułem jak osuwam się na podłogę. Chciałbym wierzyć, że to jego bliskość, a nie alkohol to przyczyna tego nagłego braku sil. Boo bear podtrzymał mnie mocno i spojrzał karcąco na moją twarz.
- Jesteś pijany, Harry. Śmierdzisz alkoholem i papierosami, gdzieś Ty był? - wzruszyłem delikatnie ramionami i pozwoliłem powiekom opaść w dół. Dopiero teraz, w jego ramionach poczułem się naprawdę błogo.
- Ekhm, mały, spontaniczny wypad.. - Zayn odchrząknął znacząco, a Eleanor spojrzała na niego z zaciekawieniem. Byłem pewien, ze wrócę do domu w takim stanie, nie byłem sobą rozczarowany. Louis pomógł mi pokonać schody i zaprowadził mnie do mojego pokoju. Powietrze przyprawiło mnie o odruch wymiotny. Kochałem swoja sypialnię, ale równie mocno jej nienawidziłem przez wzgląd na ostatnie dni.
- Jesteś głupi. - jego szept przyprawił mnie o uśmiech. Poczułem się szczęśliwy, choć w jego oczach byłem tylko pijanym gówniarzem, które nie wiedział co zrobić z nadmiarem wolnego czasu. Gdy moje plecy dotknęły chłodnej pościeli wypuściłem głośno powietrze i uważnie spojrzałem na Lou. Był taki piękny, każdy cal jego twarzy nienaganny, a spojrzenie takie klarowne. Moje wargi ostrożnie się uchyliły, by wypuścić kilka szczerych słów.
- Zaczekaj, ja.. zaczekaj, nie idź do niej.
Siedziałam z bananem na twarzy przez TWOJĄ dedykację. Co nie zmienia tego, że naprawdę miło mi (nadal szczerzę zęby ._.). Z każdym kolejnym słowem Twojego (jak zawsze) cudownego rozdziału uśmiechałam się jak idiotka. Harry poszedł odreagować do klubu i zachlał się. No może nie zupełnie, ale pił. Brawo Styles - upijasz się! Jestem z ciebie strasznie dumna! Co do Bianki, czy mi się wydaje czy ona czasem nie jest tego, no... innej orientacji? I może DLATEGO związek El i Lou nie jest jej na rękę? Nie wiem - to tylko moja interpretacja. No i oczywiście końcówka: "- Zaczekaj, ja.. zaczekaj, nie idź do niej. " - normalnie zgon. Harry co ty gadasz?! Już nie mogę się doczekać kontynuacji! Normalnie... awww! Ta końcówka pobudzasz moje szare komórki do życia, a reszta mojego mózgo-podobnego-stworu wrzeszy "NEXT, NEXT". Jednak, ja poczekam cierpliwie.
OdpowiedzUsuńWeny, czasu i słodyczy.
s.
[eye-melodies]
o matko, jak obiecałam, tak piszę.
OdpowiedzUsuńDizewczyno, jesteś niesamowita. Tyle w temacie.
UuUuUuUuUuUuUuUuU! < 3 Uwielbiam Cię, jesteś genialna! Tak bardzo ucieszył mnie fakt, że dodałaś nowy rozdział, że od razu zabrałam się za czytanie. Po pochłonięciu wszystkich słów z jakże tego świetnego rozdziału miałam na twarzy nie małego banana! Rozdział jest taki ... wydaje mi się inny, co nie znaczy, że gorszy. Lepszy, serio! W dodatku to spotkanie Harry`ego i już przeze mnie zapomnianej koleżanki! Niall i Natalia? Podoba mi się to, nie powiem, że nie. A co do Zayn`a to jakoś czuję, że będzie miał związek z Hazzą, może nie dosłownie, ale pewnie coś się tam wydarzy. Jesteś genialna, cudowna, moja Duża *___* Życzę weny i oddawaj mi talent, kochanie < 3
OdpowiedzUsuńUwielbiam cię za to, że tak szybko dodajesz. Naprawdę nie wiem dziewczyno jak to robisz. Rozdział cudowny to chyba oczywiste. ; ]
OdpowiedzUsuńPzdr i czekam na kolejny xx
Boże *.* to jest fenomenalne! :o mam nadzieję że następny rozdział pojawi się już za niedługo :3
OdpowiedzUsuń