niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział 15

Rozdział 15
Without you, there is no me.

Z dedykacją dla każdego, kto właśnie zabiera się za czytanie ;-)


Nigdy nie czułem się tak bardzo słaby. Tak przeciętnie kruchy i bardzo od kogoś zależny. Zapominałem o tym co tłamsi moją duszę, gdy jego czułe spojrzenie muskało każdy detal mojej twarzy. Począwszy od skąpanych w mroku zielonych tęczówek, poprzez nos, aż do spierzchniętych od nadmiaru chłodnego powietrza warg. Nie myślałem o sobie, o tym jak będę się czuł. Nie brałem pod uwagę konsekwencji, które będzie mi dane ponieść w późniejszym czasie. Teraz miałem na uwadze tylko jego. Potrzebował mnie, a ów myśl zawładnęła doszczętnie całym moim ciałem i rozsądkiem. Zapomniałem o tym, jak bardzo dotknęło mnie jego wyzwanie. Zapomniałem o Eleanor, który prawdopodobnie wciąż go kocha. I choć brałem pod uwagę, że może po raz kolejny się mną zabawić - byłem odważny. Nie bałem się bólu, nie bałem się upadku, nie bałem się wstrętu do samego siebie. Pragnąłem po prostu go mieć, patrzeć na jego dłonie zaciśnięte na materiale mojego swetra. Doszukiwać się w jego rozszerzonych źrenicach wszystkich emocji. Nie byłem sobą, nie potrafiłem być sobą, nie chciałem być sobą. Nigdy nie spotkałem się z tak pomylonym rodzajem miłości. Miałem ochotę go udusić za to z jak wielką łatwością mną manipulował. Miałem ochotę go przytulić, dotknąć ustami skóry jego szyi, poczuć na swojej klatce piersiowej przyśpieszone bicie jego serca. Czułem się jak wariat. Czułem, że to uczucie doprowadzi mnie do ruiny, a jego brak zatrzyma moje serce. Louis po prostu na mnie patrzył. Był cierpliwy, a spokój jakim dysponował powoli wyprowadzał mnie z równowagi. Ułożyłem dłonie na jego biodrach, by już po chwili mocno zacisnąć na nich palce. Drżałem, kurczowo zaciskając wargi. Jedynym ukojeniem okazał się brak jakiejkolwiek satysfakcji w wyrazie jego twarzy. Był smutny. Odniosłem wrażenie, że jest świadom tego, jak się czuję.



I widzisz sam, gdy Ciebie mam,
to siebie tak mi jakoś brak
Przeklinam nas i kocham nas,
nie umiem odejść, nie wiem jak
Więc zabij ją i zabij mnie,
to będzie łatwe, nie bój się
Przeklinam cię i kocham cię,
z miłości leczy... tylko śmierć



- Obiecuję, że porozmawiam jutro z Eleanor. Wytłumaczę jej wszystko, przeproszę ją. - jego szept mieszał się z chłodnym powietrzem. Patrzył na mnie błagalnie, jakbym miał uciec i nie dać mu drugiej szansy. Ktoś kiedyś powiedział, że każdy ma w swoim życiu tylko jedną, tak bardzo wyjątkową osobę. Dwie bratnie dusze muszą się spotkać, bez względu na to czy jesteśmy dorośli, czy zupełnie nieświadomi jako dzieci. Ta jedyna osoba musi się przewinąć przez nasze życie i jeśli pozwolimy jej odejść, ona i tak wróci. Czasem tylko po to, by położyć na naszym grobie wiązankę róż.
- Louis, spójrz jak wielki wprowadzasz w moje życie zamęt. Jak destrukcyjne siejesz spustoszenie w całym moim organizmie. Naprawdę musiałeś spędzić kilkanaście dni u boku dziewczyny by zrozumieć, że to ze mną chcesz być? To żałosne. Byłem pewien, ze sobie ufamy, że zawsze mówisz mi wszystko.. - moje słowa sprawiały mu ból, ale wiedział, że mam rację. Wiedział, jak wielki popełnił błąd ślepo popadając w swoje obawy. Nie wymagałem byśmy rozgłaszali całemu światu, że jesteśmy razem, byłem gotów na kompromis. Nie zależało mi na rozgłosie.
- Bałem się, że nie będę potrafił uczynić Cię wystarczająco szczęśliwym. Jako przyjaciel, owszem, czas który razem spędzamy daje nam radość. Ale jako partner? Bałem się, że znajdzie się sfera w której po prostu Cię zawiodę. - wzruszył ramionami i spuścił wzrok. Jak mógł zasiać w swojej głowie taką głupotę? Przecież jest wszystkim, czego pragnę. Jest tak nieidealnie idealny, jest mój. Docisnąłem go ostrożnie ciężarem swojego ciała do chłodnej ściany, uprzednio ujmując w palce jego podbródek. Spojrzał na mnie, a ja mogłem zobaczyć jak wielki ból maluje się w chwili obecnej w jego zaszklonych oczach. Delikatnie rozchylił usta, a ja przesunąłem wzdłuż jego dolnej wargi obuszkiem palca. Dość zbędnych słów, dość przypuszczeń odnośnie tego jak będzie. Niech się dzieje co chce, właśnie teraz. Zachłannie otuliłem dłońmi jego chłodne policzki. Przysunąłem twarz nieco bliżej, tak by koniuszki naszych nosów mogły się ze sobą stykać. Jego gorący oddech drażnił moje wargi. Przez krótką chwilę się z nim droczyłem, nie pozwalając by sięgnął moich ust. Szargająca nim niecierpliwość przyprawiła mnie o subtelny uśmiech. W tej chwili byłem absolutnie pewien tego, jak mocno go kochałem. Bez względu na przeszłość, moje uczucie nie straciło na sile mimo tych wszystkich dni, które powoli mnie niszczyły. Kiedy powieki wolno opadły w dół, złączyłem nasze wargi w intensywnym pocałunku. Louis odetchnął z niemałą ulgą by już po chwili wpleść palce prawej dłoni w moje włosy. Czułem, jak znajome ciepło otula całe moje ciało. Jak tęsknota za jego bliskością umyka gdzieś pośpiesznie, ustępując miejsca nienagannemu uczuciu.
Wyszliśmy na korytarz, wciąż nachalnie się całując. Nie zważałem na to, że mogę się potknąć i przyprawić jego ciało o ból pod jakąkolwiek postacią, chciałem tylko nieustannie czuć jego smak. W drodze do mojej sypialni umiejętnie pozbawiłem go swetra. Kiedy oparłem jego plecy o jasne drzwi, jedną dłoń wciąż trzymałem na jego policzku, a drugą odpinałem klamrę paska trzymającego jego delikatnie podwinięte przy nogawkach spodnie. Nigdy wcześniej nie czułem tak wielkiego pożądania. Mimo to nasze odruchy nie były mechaniczne. Czułem, że nikt nie doświadczył z jego strony czegoś tak perfekcyjnego. Świadomość uniesienia jakie obaj możemy sobie podarować sprawiła, ze moje serce zabiło mocniej. Tłoczyło krew niesamowicie nachalnie. Niemalże czułem jak gęsta ciecz opornie przeciska się przez wąskie żyły, przyprawiając skórę o nieopisane ciepło. Byłem pewien, że tylko Louis jest w stanie wzbudzać we mnie takie emocje. Zdarłem z niego zwiewną koszulkę i wepchnąłem go do wnętrza pokoju. Upadł na łóżko, a ja trzasnąłem drzwiami zapominając o tym, że ten hałas mógł obudzić chociażby ciekawskiego Zayn'a. O ile w ogóle spał. Wszystko wydawało się takie ludzkie, wręcz agresywne. Musiałem go poczuć, musiałem przyprawić jego ciało o spazmy niejako wiążące się z bóle. Pragnąłem by jego mięśnie kurczyły się i rozluźniały wtedy, kiedy im na to pozwolę. Byłem bardzo pewny siebie i zamierzałem to wykorzystać. Gdy wróciłem spojrzeniem w jego stronę, wspierał się na łokciach oddychając niemiarowo. Podszedłem na tyle blisko, by stanąć między jego nogami. Moje łydki stykały się z brzegiem materaca. Gdy źrenice przywykły do ciemności, mogłem zobaczyć jak bardzo się niecierpliwi. Ująłem w smukłe palce brzegi swojej koszulki po obu stronach, tak by zwinnie ją z siebie zdjąć. Gdy tylko odsłoniłem swój tors, Lou ułożył dłonie na moim brzuchu. Uśmiechnąłem się z satysfakcją i przykucnąłem, starając się utrzymać równowagę. Ująłem jego prawą dłoń i przelotnie musnąłem wargami obuszek każdego palca, by w końcu przycisnąć całą powierzchnię ust do nadgarstka. Zapach jakim dysponowała jego skóra przyprawił mnie o pełne zachwytu westchnienie. Wciąż czułem tę absurdalną wyższość, to zabawne. Miałem ochotę udowodnić mu,  jak wielki popełnił błąd. Pokazać mu jak bardzo potrafię kochać. Ułożyłem dłoń na jego klatce piersiowej i stanowczo docisnąłem jego ciało do powierzchni łóżka. Z łatwością zsunąłem z jego bioder ciemne spodnie. Na wyciągnięcie ust miałem jego płaski brzuch więc bez zastanowienia obdarzyłem go kilkoma przeciągłymi pocałunkami. Smak jego skóry nie mógł się równać z zapachem. Popadałem w obłęd, w jakieś nieludzkie uzależnienie. Powoli brnąłem w obsesję na punkcie wszystkiego, co miało z nim jakiś związek. Przesunąłem wargami nieco wyżej, wspierając dłonie naokoło jego bioder. Drżał nadto intensywnie, zaciskając powieki. Jakby.. mój dotyk go parzył. Dotarłem aż do miejsca między obojczykami, na którym skupiłem się przez dłuższą chwilę. Wydawało się być stworzone do pocałunków. Louis chyba uważał podobnie. Westchnął, a ja zbliżyłem wargi do jego ucha.
- Odwróć się. - wyszeptałem surowo, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Pragnąłem by poczuł moją wyższość. Miałem chęć na konkretną dominację. Gdy mozolnie przycisnął brzuch do ciepłej pościeli, dotknąłem wargami skóry na jego karku, powoli zsuwając się coraz niżej. Moje dłonie ułożyły się na dole jego pleców, by już wkrótce cały ciężar mojego ciała spoczął właśnie w tym miejscu. Louis stęknął bezradnie, ale ze swego rodzaju ekscytacją. Gdy moje wargi naznaczyły wilgotnym dotykiem cały kręgosłup, bez skrępowania zdarłem z jego bioder materiał czarnej bielizny. Było zupełnie inaczej niż za pierwszym razem. Powoli dochodziła do mnie świadomość, że nie jestem zbyt czuły, ale zamierzałem stłamsić ją w zarodku. Zgrabnym ruchem zdjąłem swoje spodnie wraz z bielizną i ponownie nachyliłem się nad jego plecami. Powietrze pachniało naszymi oddechami. To niestosowne nie panować nad czymś tak błahym. Czułem się szczęśliwy tylko dlatego, że gdy rano się obudzę zastanę go u swego boku i będę mógł przygotować dla nas śniadanie. Uśmiechnąłem się do swoich myśli. Ułożyłem się na nim, by sięgnąć jego warg. Gdy ufnie zwrócił ku mnie twarz, delikatnie musnąłem jego usta, przyprawiając nasze ciała o kolejną porcję przyjemnych dreszczy. Znacząco pogłębiłem pocałunek, nie chcąc przeciągać go w nieskończoność z uwagi na to, że Louisowi było najzwyczajniej w świecie niewygodnie. - Ufasz mi? - spytałem spokojnie, a on skinął tylko pośpiesznie głową i wtulił policzek w materiał pościeli. Przesunąłem drżącymi dłońmi od jego ramion, poprzez łokcie i aż do dłoni, w które na ułamek sekundy wplotłem swoje palce. Moim ciałem władał nieopisany gorąc. Ułożyłem dłonie na jego biodrach, delikatnie zaciskając palce na tej tak delikatnej, ciepłej skórze. Wciąż czułem jak drży, czyżby się denerwował? Trudno było oddzielić niecierpliwość od skrępowania. Wykonałem stanowczy ruch, wślizgując się w jego ciało z odrobiną trudności. Jęknął naprawdę głośno, a mimo to udało mi się wychwycić ten specyficzny odgłos zginanych nagle palców, które zacisnęły się na prześcieradle. Zapewne ów zabieg miał stłumić ból. Zanim wsunąłem się w niego do końca ucałowałem zachłannie skrawek jego pleców. Każdy kolejny ruch był płynniejszy, a ja nigdy dotychczas nie czułem tego tak intensywnie. Louis wciąż ciężko oddychał, a ja nie potrafiłem opanować tej żądzy, tej potrzeby posiadania go tak bardzo jak tylko to możliwe. Więc gdy tylko miałem pewność, że jego ciało przywykło do tempa moich pchnięć, wzmocniłem je nagle, a Lou stęknął przeciągle nie zważając na to, że ktoś mógłby nas usłyszeć. Imponował mi. Gdy poczułem, że nie wytrzymam już zbyt długo, subtelnie zwolniłem, skupiając się na tym, by obdarzyć jego ciało jak największą dozą dotyku. Delikatnie wsunąłem palce pod jego brzuch, by trzymać go przy sobie jeszcze bliżej. Bez względu na tempo naszych poczynań, Lou reagował tak samo. Dążył do nieuniknionego. Byłem pewien, że chce to przedłużyć, ale wiedziałem także, że pragnął mnie bardziej, mocniej z każdą sekundą. Nie zamierzałem szczędzić mu doznań, więc zanim do moich uszu dotarł jego przepełniony przyjemnością jęk, wykonałem jeszcze kilka stanowczych ruchów. Gdy tylko poczułem jak agresywnie drży, ciężko oddycha.. sam osiągnąłem ten specyficzny stan, który postawił przed moimi oczyma mleczną mgłę. Tęskniłem za nią. Tęskniłem za tym uczuciem. Zanim zmorzył nas sen, zdążyłem wtulić go w swoje ciało i po raz kolejny złączyć nasze wargi, tym razem o niebo delikatniej.
Rano obudziłem się jako pierwszy. Nie byłem do końca świadom tego co się wydarzyło, przynajmniej przez pierwsze 15 sekund. To niesamowite jak szybko wszystko do mnie wróciło gdy zauważyłem rozrzucone po całej podłodze ubrania. A więc to nie był sen? Louis naprawdę przyznał, ze to ja jestem obiektem w którym ulokował swoje uczucia i że to ze mną pragnie być? Zerknąłem na śpiącego obok Tomlinsona i odruchowo się uśmiechnąłem. Nachyliłem się ostrożnie nad jego twarzą i przeciągle musnąłem jego czerwone wargi. Wiedziałem, że się obudził, oddał pocałunek z równie wielką czułością. Mimo to jego powieki wciąż były w dole. Naszła mnie myśl, że zrobię wszystko, by uczynić go najszczęśliwszym facetem stąpającym po tym świecie. Ależ jestem ambitny z samego rana.
- Dzień dobry. - szepnąłem spokojnie zerkając na jego wciąż przymknięte powieki. Po chwili uniósł je powoli, a jego wargi wygięły się w pełen szczęścia uśmiech. Dotknąłem palcami prawej dłoni jego ciepłego policzka, a on westchnął z rozkoszą. - Zrobię śniadanie. - nie miałem ochoty zostawiać go tutaj samego, ale byłem pewien, że jest głodny. Zaserwuję mu coś, czym na pewno nie pogardzi. Zsunąłem się z łóżka uprzednio nasuwając na biodra materiał swojej bielizny. Wyszedłem z sypialni z szerokim uśmiechem. Musiałem wyglądać naprawdę głupio. Nuciłem pod nosem "Up all night", nie wiedzieć czemu. Z gracją pokonałem kilkustopniowe schody i skierowałem swe kroki prosto do kuchni. Niech no tylko Natalia się dowie jak zakończyła się moja "randka" z Lou. Muszę jej o wszystkim opowiedzieć. Wszedłem do kuchni przepełnionej zapachem konfitury z wiśni. Zapewne Niall obudził się nad ranem i zachciało mu się czegoś słodkiego. Wyjąłem z drewnianego schowka bagietkę subtelnie pachnącą czosnkiem. Pokroiłem ja na zgrabne kawałki, na które nałożyłem odrobinę twarożku z ziołami. Wstawiłem wodę na herbatę, uprzednio wrzucają do dwóch białych filiżanek małe torebeczki. Tuż obok małych kanapeczek, ułożyłem kilka plastrów pomidora i ogórka. Wszystko wyglądało naprawdę smacznie. Zaniosłem spory talerz do salonu z nadzieją, ze Lou zaraz zejdzie. Ciche gwizdanie było sygnałem do zalania torebek z herbatą. Gdy ochoczo maszerowałem z filiżankami w dłoniach, natknąłem się na Niall'a i Zayn'a, którzy dopiero co wstali.
- Harry, zrobiłeś dla nas śniadanie? Jesteś aniołem! - blondyn klasnął w dłonie i przysiadł na jasnej sofie z zadowoleniem przyglądając się mojemu kulinarnemu dziełu. Chłopcy są tacy przewidywalni, dlatego też byłem pewien, że wystarczy dla nas wszystkich. Jak tak dalej pójdzie, to z nadmiaru szczęścia i ekscytacji zabiorę się za sprzątanie garażu. Zayn poszedł do kuchni, by przygotować herbatę, a ja usiadłem na przeciwko Horan'a, który delektował się śniadaniem.
- Wybierasz się dziś gdzieś z Natt? - spytałem, uważnie przyglądając się jego wypchanym policzkom. Minęła chwila, zanim był w stanie mi odpowiedzieć. Kochany żarłoczek.
- Tak. Zabieram ja do klubu, chcemy trochę potańczyć. - skinąłem głową, uznając jego pomysł za jak najbardziej trafiony. Już po chwili dosiadł się do nas Malik. Postawił na blacie szklanego stolika dwie dodatkowe filiżanki z gorącym napojem. Uśmiechnąłem się, gdy do moich uszu dotarł dźwięk skrzypiących schodów. Jednak Pan Tomlinson uraczy nas swoją obecnością. Założył nawet koszulkę, brawo. Stanął za oparciem sofy, na której siedziałem i z uśmiechem spojrzał na przygotowane smakołyki. Gdy odchyliłem głowę do tyłu by na niego spojrzeć, nachylił się nad moja twarzą, podtrzymał palcami mój podbródek i przeciągle musnął moje wargi. Byłem zaskoczony. Nie wspomnę nawet w jak wielkim szoku byli Niall i Zayn, którzy przyglądali się wszystkiemu bez skrępowania.
- Coś nas ominęło? - spytał cicho brunet, wspierając łokcie na swoich udach. Był spokojny, a mimo to wciąż uparcie mi się przyglądał, jakby chciał spytać "co to ma być?". Lou usiadł tuż obok mnie i od razu wepchnął między wargi jedną, małą kanapkę.
- Louis i ja.. pogodziliśmy się. - nie potrafiłem tego ująć w inne słowa, a nie byłem do końca pewien jak wielką dozą odwagi włada mój kochany Boo bear. Zayn skinął tylko głowa i przytknął wargi do porcelanowego brzegu filiżanki. Niall nie przejął się zbytnio, zawsze traktował nasze czułości jak coś zupełnie błahego. Poza tym, jego uwagę przykuwał zapach jedzenia. Po krótkiej chwili ciszy, Louis wstał i spojrzał na mnie czule.
- Jadę na spotkanie z Eleanor. Umówiliśmy się o 11 u niej. - jego głos był przepełniony odrobiną niepewności. Bał się tej rozmowy. Mam nadzieję, ze będzie po prostu szczery. Kąciki moich warg drgnęły delikatnie, a ja miałem nadzieje, że ten gest doda mu otuchy.
- Ale założysz spodnie, tak? - spytałem cicho, powstrzymując śmiech. Tomlinson zerknął na swoje odkryte uda i odruchowo uderzył się wewnętrzną stroną dłoni w czoło. Pobiegł na górę i już po chwili wyszedł z domu. Usłyszałem tylko jak jego samochód opuszcza podjazd.

***

Minęła 17. Louis'a wciąż nie było, ale nie myślałem o tym zbyt intensywnie. Spędzałem popołudnie w swoim pokoju w ciszy, kreśląc w notatniku kolejne zdania. Miałem chwilę, by wszystko przemyśleć. Chciałem odrobinę zwolnić. W ostatnim czasie wszystko dzieje się tak szybko. Nie mam nawet czasu by przysiąść i racjonalnie wszystko przeanalizować. Nie byłem jednak pewien, czy chciałem to analizować. Lubiłem, gdy wszystko działo się spontanicznie. Nie lubię myśleć przyszłościowo. Z zamyślenia wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi, które zaraz potem ostrożnie się uchyliły. Natalia zerknęła nieśmiało do wnętrza pokoju. Uśmiechnąłem się szeroko na jej widok. Zrzuciłem z kolan notatnik i bez zawahania zagarnąłem ją w swoje objęcia. Była podekscytowana.. i wyglądała naprawdę pięknie. Idealnie proste włosy sięgały jej prawie do talli. Przywykłem do jej loków, ale to miła odmiana. Gdy już wyswobodziła się z moich ramion ( co wcale nie było takie łatwe bo zdążyłem się sowicie za nią stęsknić ) podeszła do szafy. Otworzyła ją powoli by odsłonić spore lustro.
- Wyglądam dobrze? - spytała półszeptem, natrętnie poprawiając szarą spódniczkę sięgającą do połowy ud. Wyglądała zjawiskowo. Podszedłem do niej powoli i wtuliłem tors w jej plecy. Była ode mnie sporo niższa, ale zawsze uważałem ów fakt za niezwykle uroczy. Ułożyłem jedną dłoń na jej talii i przeciągle westchnąłem. Przysunąłem wargi do jej ucha.
- Zazdroszczę Niall'owi. - wyszeptałem z czułością, a ona odruchowo zachichotała. Odwróciła twarz w moją stronę i wytknęła mi koniuszek języka. Poczułem się niezręcznie mając ja tak blisko siebie.
- Styles, skąd u Ciebie tak godny pozazdroszczenia humor? Spotkanie z Louis'em się udało? - nie wiem jak ona to robi. Czy naprawdę jestem taki przewidywalne? Przecież nie miałem na czole napisu w stylu "Louis Tomlinson mnie kocha".
- Zdecydowanie.
- Jakieś konkretny? - spytała z ciekawością, poprawiając ramiączka obcisłego topu, który miała na sobie. Nie miałem ochoty opowiadać jej o tym jak wspaniała była zeszła noc. Nie wiem nawet, czy znalazłbym odpowiednie słowa. Przysiadłem na brzegu łóżka, wciąż natrętnie obserwując stojącą przed lustrem szatynkę.
- Umówimy się na herbatę, wtedy porozmawiamy, bo jak mniemam zaraz musisz iść. - jak na zawołanie do mojej sypialni wpadł Niall. Uśmiechnął się mimowolnie na widok odrobinę zawstydzonej Natt. Byli tacy słodcy, że nie omieszkałem uroczo westchnąć.
Gdy zakochana w sobie dwójka wyszła z domu i zostałem sam, przeniosłem się do salonu. Założyłem wygodne, dresowe spodnie i rozciągnięty podkoszulek. Nie sądziłem, że ktokolwiek jeszcze dziś mnie odwiedzi. Byłem w ogromnym błędzie. Zanim zdążyłem rozsiąść się na sofie, do moich uszu dotarł dzwonek do drzwi. Zakląłem w myślach, wciąż jednak mając nadzieję że to Zayn, który po prostu zapomniał zabrać ze sobą kluczy. Uchyliłem drewniane drzwi i odruchowo rozchyliłem wargi. Przede mną stała uśmiechnięta Bianka. Trzymała w dłoniach pudełko z ciastkami.
- Można? - spytała cicho, choć z niebywałą pewnością. To zabawne, że kobiety lgną dziś do mnie o wiele częściej niż zazwyczaj. Sposób w jaki na nie działam czasem mnie przeraża. Skarciłem się w myślach.
- Tak, wejdź. - wpuściłem ją do środka. Pomogłem jej zdjąć delikatny płaszcz, który okrywał jej ramiona. Odwiesiłem go na mały haczyk i natrętnie spojrzałem na jej jasną twarzyczkę. Polubiłem jej towarzystwo, ale wiedziałem, że jej wizyta nie jest bezcelowa. Zaprosiłem ja do salonu i zaproponowałem herbatę.

- Nie trzeba, po prostu usiądź. - uśmiechnęła się delikatnie i pogładziła dłonią miejsce tuż obok. Zająłem je i z ciekawością zerknąłem w jej tęczówki. Wyglądała jak szpieg, który ma w swoim posiadaniu masę cennych informacji. Nie myliłem się. - Byłam u El, gdy Louis do niej przyjechał. Mimo, że wyszli na taras, słyszałam każde słowo.
- I przyjechałaś tutaj by wszystko mi opowiedzieć? Skąd pewność, że włada mną ciekawość? To sprawa między nimi. - wzruszyłem ramionami i zagarnąłem w palce jedno ciastko z pudełka, które Bianka położyła na stoliku.
- Calder wytknęła mu każde nietaktowne spojrzenie którym Cię obdarzył, każdy gest, każde słowo i myśl. Nie zdążył nawet powiedzieć dlaczego właściwie do niej przyjechał. Była zdenerwowana, powiedziała, że zniszczył ich przyjaźń. Nie dawała mu dojść do słowa.
- Nie rozumiem. - stęknąłem bezradnie, na co blondynka westchnęła tylko subtelnie i zacisnęła palce na materiale swojego kremowego swetra.
- Chciała by poczuł się winny. Ona wyjeżdża, wiesz? Chciała z nim zerwać, ale w taki sposób by się nie domyślił. Ty.. ta wasza wieź, to idealny temat do kłótni, nie uważasz? Tak więc skończyło się na kilku niemiłych słowach. - Bianka uniosła brwi i pokręciła ze zrezygnowaniem głową. Byłem pewien, że nawet ona nie popiera zachowania swojej przyjaciółki. Zacząłem naprawdę poważnie martwić się o Lou. - On chciał rozegrać to spokojnie. Słuchał jej uważnie choć zapewne każde kolejne słowo raniło go bardziej. Kiedy wychodził, na jego twarzy malowała się specyficzna ulga, ale także bólu. Ona się nim zabawiła. Louis nie jest głupi, doskonale wiedział, ze nie chodzi o Ciebie. Zresztą.. sama mu o wszystkim powiedziałam.
- Byłem pewien, ze Eleanor jest rozsądna. To znaczy.. tak, emm.. - ściągnąłem brwi, doszukując się odpowiednich słów na półce z książkami, która nie wiedzieć czemu przykuła moje spojrzenie w tej chwili. Nie wiedziałem, dlaczego Bianka robi za małego anioła stróża, skoro powinna wspierać El w każdym jej przedsięwzięciu. Tak postępują przyjaciółki, prawda? Czyżby nasza mała, wredna blondyneczka przeszła duchową przemianę? Czas najwyższy.
- Jest rozsądna, Harry. Jest słodka, kochana i czuła, ale trzyma w środku kawał materialistycznej egoistki. - uśmiech jakim obdarzyła mnie moja towarzyszka przyprawił mnie o cichy śmiech. Wciąż jednak miałem na uwadze uczucia Louis'a, który teraz był.. no właśnie, gdzie? Powinienem do niego zadzwonić. Nie pokazał się w domu od śniadania. Bianka wstała pośpiesznie i podwinęła rękawy swetra aż do łokci. - Muszę już iść. Chciałam tylko, byś wiedział. Louis może nie chciałby rozmawiać o tym tak szczegółowo.
- Dziękuję Ci. To bardzo miłe, ze przyjechałaś. - mój zachrypnięty głos przyprawił ją o uśmiech. Odprowadziłem ją do przedpokoju, gdzie niezdarnie narzuciła na wątłe ramiona, swój jasny płaszcz. Przysunąłem się nieco bliżej i niepewnie musnąłem wargami jej lewy policzek. Gdy wychodziła, spytałem jeszcze. - Wybierzemy się kiedyś na kawę? Tylko Ty i ja. - dziewczyna skinęła głową i już po chwili zniknęła w swoim samochodzie.
Wciąż myślałem o Louis'ie. O tym gdzie jest, co robi, o czym myśli. Postanowiłem nie nękać go telefonami. Jest dorosły. Z braku jakiejkolwiek ciekawszej alternatywy zagarnąłem w dłonie swój telefon. Byłem ciekaw, co słychać u znajomych. Zdziwił mnie fakt, że Niall dodał zdjęcie na tt. To, że miał czas by je wstawić chyba nie zwiastuje niczego dobrego. Diametralnie zmieniłem zdanie, gdy moim oczom ukazał się mały blondynek, słodko całujący Natt w policzek. No tak, chwal się Horan, niech wszyscy wiedzą. Tylko upewniłem sie w  przekonaniu, jak bardzo są dla siebie odpowiedni. Gdy usłyszałem, że ktoś wchodzi do domu, pośpiesznie wsunąłem telefon do kieszeni obszernych spodni i wszedłem do przedpokoju.
- Lou? Lou.. gdzieś Ty był? - spytałem spokojnie nie chcąc by pomyślał, że władają mną pretensje. Byłem po prostu ciekaw. Gdy odwiesił swoją kurtkę, wtulił się w mój tors i odetchnął z  ulgą. Czyż to nie wspaniałe, ze moja obecność działa na niego kojąco?
- Rozmowa z El nie zajęła mi zbyt wiele czasu. Miałem do załatwienia kilka spraw, a potem spotkałem Niall'a i Natalię, rozmawialiśmy przez kilkanaście minut.
- Bianka tu była, wiesz? Opowiedziała mi jak zachowała się Eleanor i.. - przerwał mi, dotykając moich ust. Zapewne nie chciał, bym mówił cokolwiek. Nie o niej, nie teraz. Zacisnąłem wargi, a on spojrzał w moje tęczówki zapewniając mnie tym gestem, że wszystko jest w porządku. Ufałem mu. Mimowolnie.
- Najważniejsze jest to, ze nie czuję się z nią już związany. I teraz mogę wykrzyczeć każdemu na ulicy, że kocham Ciebie. - czułość jego słów była wręcz namacalna. Mimo iż doskonale usłyszałem co powiedział, pragnąłem by powtórzył. Nie wierzyłem własnym uszom. - Kocham Cię, Harry.


Ludzka egzystencja jest z reguły taka błaha. Wypełniona drobiazgami, nikłą namiastką uczuć i materializmem. Właśnie dlatego pragniemy spędzać życie u boku osoby, która znaczy dla nas więcej niż ktokolwiek inny. Pragniemy ją uszczęśliwiać, patrzeć jak się uśmiecha, płakać gdy cierpi. Miłość to równowaga między odczuciami duchowymi i fizycznymi. To swego rodzaju perfekcja. Walka o nienaganne uczucie wymaga poświęceń i często wiąże się z bólem. Miłość jest najwspanialszym, co może nas spotkać. Oparta na przyjaźni. Niezwyciężona. Idealna. Tylko nasza.



*****



I tak oto dobrnęliśmy do ostatniego rozdziału tego opowiadania. Mam nadzieję, że nie jesteście rozczarowani. Podjęłam ta decyzję już jakiś czas temu. Wtedy także zadecydowałam, że opowiadanie skończy się szczęśliwie. Zapewne większość z Was pragnęła, by Hazza i Lou byli razem. Dziękuję wszystkim, którzy poświęcali swój czas i czytali moje słowa. Dziękuję kilku osobom, które naprawdę mnie motywowały. Dziękuję za każde ciepłe słowo. Jesteście niezastąpieni. Pisanie dla Was sprawiało mi wielką przyjemność. Mam nadzieję, ze ostatni rozdział przypadł Wam do gustu. Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz bardzo, ale to bardzo dziękuję xx







17 komentarzy:

  1. Ja, cóż, ja jestem zachwycona. I bezbrzeżnie zakochana w twojej twórczości, więc nutka rozczarowania, że to "już" koniec jest nieunikniona. Powiedz mi tylko, proszę, co dalej? Planujesz się z nami podzielić kolejną historią? Gdzie cię znajdziemy? A na koniec... po prostu dziękuję. Za wszystkie emocje, których mi dostarczyłaś i którymi się dzieliłaś, za to, że czytając to, poczułam się uczestniczką czegoś niezwykłego, za to, że byłaś dla nas, czytelników. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. już koniec?! jezu, to jest niesamowite! <3 nie wiem, co powiedzieć, naprawdę. ten rozdział... rozwalił na łopatki wszystkie poprzednie, ta bardzo się cieszę z zakończenia! mam nadzieję, że jeszcze coś kiedyś stworzysz :* daj mi znać na moim Larrym: http://heart-without-you.blogspot.com/, gdy tylko wymyślisz coś nowego. kocham! i massive thank you za to story <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja... nie wiem co powiedzieć. To było takie... idealne zakończenie całej tej historii, że naprawdę nie mam pojęcie co mam powiedzieć. Siedzę i uśmiecham się delikatnie, bo napisałaś tak uroczo, że naprawdę. W sumie, to dobrze, iż jest szczęśliwe zakończenie. W teorii niby jest wszystko okej, ale zakończenie i tak jest otwarte, czyż nie? W końcu nie wiadomo jak ułoży się ich związek, prawda? Ale naprawdę, wszystko masz tak ładnie dopracowane, tak oszlifowany rozdział,z ę jedyne na co mnie stać, dodatkowo, to wstanie i zaczęcie bić brawa. Jedyne czego, żałuję, to fakt, iż koniec Larry'ego, ale będziesz pisać, prawda? Proszę! Piszesz naprawdę niesamowicie i brakowałoby mi tego strasznie. No i trzeba zauważyć,m ze słowa "Kocham cię, Harry" - tak mnie rozczuliły, ze siedzę i uśmiecham się jak głupek. Co prawda serio szkoda, że już,a le... dobrze. Wytrzymam. Bo mam szczerą nadzieję, że nadal będziesz pisać. Dziękujesz wszystkim, a zapomniałaś o sobie. To Ty stworzyłaś tę niesamowitą historię i jestem ci za to wdzięczna. Dla nas to była prawdziwa rozkosz przeczytać taką historię.


    [eye-melodies.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. Zabrało mi słów. Ten rozdział, te słowa odjęły mi mowę. To wszystko wyszło tak idealnie, oni razem są tacy idealni. Stworzeni tylko dla siebie. Nie umiem wyrazić mojego zachwytu w słowa, a to wszystko przez Ciebie. Tak bardzo szkoda, że już zakończyłaś to opowiadanie, ale mam cichą nadzieję, że jednak napiszesz coś jeszcze. Twój zachwycony Harry Xx.

    OdpowiedzUsuń
  5. japierdziele.. nie wiem co napisać. myślę, że to wystarczający komentarz. odjęło mi mowę.

    OdpowiedzUsuń
  6. oooooo... szkoda, że koniec ; < będziesz jeszcze coś pisała ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Żałuję, bardzo żałuję, że kończysz. Jednak cieszę się, że postanowiłaś przedłużyć opowiadanie do 15 rozdziałów, nie 10-ciu. Nadal uważam twoje opowiadanie za jedno z najlepszych.

    Odezwij się do mnie..Jeśli chcesz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przykro mi, że kończysz opowiadanie ..
    Jednak szanuję twoją decyzję. ;3
    Powiem ci szczerze, że to najlepsze opowiadanie jakie czytałam !
    Mam nadzieję, że masz pomysł na jakeiś nowe opowiadanie. ^^
    Zapraszam do czytania mojego opowiadania, choć nie jest tak fajne jak twoje ..

    ~ Noelle x

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojej, to naprawdę już koniec ? ;<<
    Jejku, w takim razie ja także chcę Ci podziekować, ze napisałaś tak wspaniałe opowiadanie ! :)
    Świetnie je oczywiście zakończyłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda, że to już koniec :( Ale chciałam Ci bardzo podziękować za napisanie tego opowiadania. Masz naprawdę świetny styl pisania (:. A ten rozdział był ge-nial-ny *.* zresztą jak wszystkie :>
    Mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze :), jeszcze raz MASSIVE THANK YOU xxxx

    OdpowiedzUsuń
  11. Nawet nie wiesz, jaki szok przeżyłam, kiedy tu weszłam i zobaczyłam, że TO KONIEC. Nie zdawałam sobie sprawy, że dodałaś nowe rozdziały i jestem do tyłu... Obiecuję nadrobić zaległości w weekend & zostawić stosowny komentarz <3

    Ogólnie, weszłam tu, by cię poinformować, że na: http://save-your-heart-tonight.blogspot.com/ pojawił się rozdział 17 :) Zapraszam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Chłonę każde z twoich słów nie zastanawiając się, co będzie jutro.

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne opowiadania:) Znalazłam bloga przez przypadek i nie żałuję! Pozdrawiam Kire:*

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne opowiadanie :* Cieszę się, że zakończyło się happy endem :D
    Pozdrawiam xx.

    OdpowiedzUsuń
  15. śliczne aż sie łezka w oku kręci . Szkoda ,Ze to juz koniec to było jedno z leprzych opowidań szkoda tylko ze z perspektywy louisa był tylko pod rozdział ale itak był super

    OdpowiedzUsuń
  16. Dopiero trafiłam na twoje opowiadanie i muszę powiedzieć, że bardzo mnie wciągnęło. Nie mogłam się oderwać. Co znaczy zarwana noc w porównaniu z cudownie spędzonym czasem? Poza tym jestem strasznie niecierpliwą osobą i sam fakt, że nie musiałam czekać na kolejne rozdziały sprawiał, że uśmiechałam się do siebie. Lou i Harry - zakończenie strasznie mi się podobało. Beznadziejna romantyczka ze mnie, wiem. Zakochany Niall - cudo. Do niczego nie można się przyczepić. Cudownie piszesz i jeśli tylko zaczęłaś coś nowego, podeślij proszę linka. Pozdrawiam i mam nadzieję, że wciąż piszesz...

    @KateStylees

    ( http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/ )

    OdpowiedzUsuń
  17. Dopiero teraz przeczytałam Twoje opowiadanie i muszę przyznać, że zakochałam się w nim od pierwszych słów. Masz ogromny talent. To jak przedstawiałaś uczucia Harry'ego było cudowne. Mogłam się wczuć, poczuć to wszystko <3 W pewnych momentach zastanawiałam się czy przypadkiem nie będzie Zarry'ego, ponieważ miałam podobne odczucia jak Louis, kiedy mówił do Hazzy: "Zayn, aż nadto Cię lubi" :) Byłam strasznie zła, smutna i zawiedziona, kiedy przeczytałam wyznanie Lou co do El. Na szczęście uświadomił sobie, że kocha Hazzę :D Jeszcze raz muszę napisać, że kocham to opowiadanie. Mam zamiar w najbliższym czasie nadrobić zaległości w Twojej twórczości ;) Jednak nie wiem czy szybko mi się to uda zrobić, ponieważ kończą mi się już ferie :c Genialne opowiadanie <3 WerAnia17

    OdpowiedzUsuń