Rozdział 12
I've lost somebody who wasn't even mine.Z dedykacją ja mojej małej Natalii.
Minęły dwa tygodnie odkąd Louis wyznał, że kocha Eleanor. Przez kilka pierwszych dni zupełnie ze sobą nie rozmawialiśmy. On spędzał w jej domu całe dnie i noce, a ja nie wysuwałem nosa ze swojego pokoju. Nie czułem nic poza obrzydzeniem do samego siebie. Doszukiwałem się jego obecności w każdym drobnym aspekcie, co czyniło moją egzystencje jeszcze bardziej żałosną. Pościel nie dysponowała już zapachem jego perfum, a powietrze nie drżało pod wpływem jego głosu. Moje serce pękło na milion drobnych kawałeczków, dotkliwie raniących mnie od wewnątrz. Uwierzyłem, że Louis kocha mnie w ten jedyny, niepowtarzalny sposób. Że patrzy na mnie jak na swoją drugą połowę, że całuje mnie z myślą, że już zawsze będzie pragnął tylko mnie. Czyż to nie zabawne, jak bardzo się myliłem? Myślę o przeprowadzce do własnego mieszkania. Chcąc czy nie, musiałem dorosnąć. Byłem do tego niejako zmuszony, ale czy to nie najwyższa pora? Miałem trwać u boku człowieka, który trzyma mnie przy życiu usilniej niż powietrze, dlaczego więc skazuję się na śmierć w męczarniach? Chciałbym by był szczęśliwy i jeśli ona dam mu wszystko, obiecuję tylko od czasu do czasu ukradkiem zerkać jak im się wiedzie. Nie chcę nadto uczestniczyć w ich życiu. Nie jestem masochistą, nie zamierzam dobrowolnie spoglądać na ich miłość. I choć odstąpienie od Louis'a także pozbawi mnie szczęścia, wybieram mniejsze zło. Poza tym mam pewność, że po tym co zrobiłem, on już nie będzie łaknął mojej obecności. Będę mu zupełnie obojętny. Gdybym tylko wiedział, że ją kocha nie dopuściłbym do takiej sytuacji. Nie pozwoliłbym by mnie dotykał, by patrzył na mnie w ten specyficzny sposób, kiedy potrafiłem wyczytać z ruchu jego źrenic każdą myśl. Na początku bałem się, że nadmiar jego bliskości będzie dla mnie destrukcyjny. Później okazało się, że obiekt moich westchnień pragnie mnie równie mocno, a teraz.. teraz jestem tylko zużytą zabawką. Może byłoby inaczej, gdyby w grę nie wchodziło przyznanie się do odmienności seksualnej? Sęk w tym, że ja tego od niego nie wymagałem. Najwyraźniej, jego serce zostało stworzone dla kogoś innego. Los sobie ze mnie zakpił, takie komplikacje nie powinny mieć miejsca. Natura powinna skupić się na czystej miłości i tworzyć dusze kochające się wzajemnie. W tym przypadku dwa serce kochają jedną osobę z tą różnicą, że jedno z wzajemnością. Nigdy bym nie przypuszczał, że będę zazdrościł dziewczynie.
Niall obiecał mi lody jakiś czas temu. To doskonała okazja, by skorzystać z zaproszenia. Założyłem ulubioną koszulę. Na biodra wsunąłem spodnie w kolorze mokrego piasku i zgrabnie zapiałem klamrę paska. Jestem pewien, że zrzuciłem kilka kilogramów. To zabawne, bo przecież nawet się nie starałem. Przeczesałem gęste kosmyki włosów palcami i wyszedłem na korytarz po raz pierwszy od kilku długich godzin. Patrzyłem na swoje dłonie uparcie ściskające skórzany, blado brązowy portfel. Zapewne dlatego nie zauważyłem osoby, na którą umiejętnie wpadłem. Ocknąłem się mimowolnie i uniosłem spojrzenie ku górze. Musiałem wyglądać strasznie, bo Louis aż się skrzywił. Wygląda dziwnie bez El u swego boku. Swoją drogą, zdążyłem już zapomnieć jak wygląda malująca się na jego twarzy troska. Zadrżałem, gdy złapał mnie za łokieć.
- Przepraszam. Zamyśliłem się. - szepnąłem spokojnie i wyminąłem go zgrabnie. Wsunąłem portfel do tylnej kieszeni spodni i pokierowałem kroki w stronę schodów. Nie odwracaj się, Harry. Nie pozwól, by jego nienaganne spojrzenie zburzyło ten porządek, który udało się zbudować. On nie jest twój, nigdy nie był twój. Zacisnąłem dłonie w pięści, starając się by ból krążący w moich żyłach nie przyprawił mnie o łzy.
- Dokąd idziesz? - jego głos, tak melodyjny, tak spokojny dotarł do moich uszu i nakazał mi się zatrzymać. Pośpiesznie przesunąłem koniuszkiem języka wzdłuż spierzchniętej dolnej wargi i zerknąłem na niego przez ramię. Stał przed schodami, trzymając jedną dłoń na balustradzie.
- Do miasta z Niall'em. - mój zachrypnięty głos przyprawił go o westchnienie. Pokonał kilka drewnianych stopni z niebywałą łatwością i już po chwili stał tuż obok mnie. - Blondasek poszedł do kina z Natalią. Nie powiedzieli Ci? - pokręciłem przecząco głową i odruchowo zsunąłem spojrzenie na swoje dłonie. Nie byłem do końca pewien, czy powinienem wrócić do pokoju, czy pozostać przy wyjściu na zewnątrz. - Porozmawiamy? - jego prośba wydała się absurdalna. Jeśli ma zamiar się nade mną litować, niech lepiej sobie daruje. Może nie jestem wystarczająco silny by uporać się z tym na przestrzeni najbliższych dni, ale nie potrzebuję współczucia, a już na pewno nie od niego. Ból wymieszał się z odrobiną poirytowania.
- Jeśli chcesz. - wzruszyłem ramionami i zeskoczyłem z kilku ostatnich stopni. Salon był pusty. No tak, każdy ma własne sprawy. Nawet Niall wyszedł i jak na złość zabrał ze sobą Natalię. Co za zrządzenie losu. Usiadłem na kremowej sofie i spojrzałem na Lou, który zajął miejsce tuż obok mnie. Miał na sobie koszulkę w paski. Wyglądał jak zazwyczaj, ale pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest zmartwiony.
- Przepraszam Cię za wszystko. - jego głos drżał. Był smutny ale mimo to wciąż skupiał spojrzenie na mojej twarzy. Ja przyglądałem się jego różowym wargom. Tęskniłem za brzmieniem jego głosu i sposobem w jaki układają się usta gdy władała nim jakaś skrajna emocja.
(To ja przepraszam. Byłem pewien, że jesteście tylko przyjaciółmi. Myślałem, ze to ja jestem godzien Twoich uczuć, więc gdy nadarzyła się okazja pragnąłem uzmysłowić Eleanor, że jestem jedynym który ma do Ciebie prawo.. ale jak zazwyczaj bywa, wszystko poszło nie tak. Nie chciałem niczego między Wami popsuć.) Miałem ochotę wymierzyć sobie policzek, przestać czuć, przestać myśleć. Nie odważyłbym się pozwolić sobie na coś ponad odpowiadanie mu w myślach.
- Harry? - ostrożnie przechylił głowę w bok jakby z nadzieją, że z tej perspektywy uda mu się zobaczyć więcej. Spojrzałem na jego twarz i ostrożnie rozchyliłem wargi.
- Nic się nie stało, Lou.
(Dałbyś wiarę, że poczułem do Ciebie coś więcej? Byłeś kimś zupełnie innym. Wiedziałem, że będę przy Tobie bez względu na wszystko. Nijak mają się moje wcześniejsze romanse do uczucia, jakim Cię darzę. To takie naiwne.) Dopowiadanie sobie w myślach działało niezawodnie.
- Myślę, że nasza przyjaźń jest po prostu bardzo intensywna. Doszliśmy do pewnego momentu, w którym przekroczyliśmy granice. Jestem starszy, powinienem był wiedzieć, że nie powinniśmy. Nie chcę byś czuł się wykorzystany. Byłem po prostu zbyt słaby, by odmówić sobie możliwości czynienia Cię szczęśliwym. - ta rozmowa nie wnosiła niczego dobrego w tok mojego myślenia, więc zamierzałem ją skończyć zanim stracę kontrolę. Louis jednak miał silną potrzebę wyrzucenia z siebie każdej myśli, by potem z czystym sumieniem wrócić do swojej ukochanej. - Teraz wiem, że nie uchronię Cię przed wszystkim. Wiem, że muszę pozwolić Ci spędzać czas z kimś, kto nie jest mną. - skinąłem delikatnie głową. Ułożyłem dłonie na śliskiej powierzchni sofy i lekko się odepchnąłem. Zakręciło mi się w głowie, ale nie zamierzałem zwracać na ów fakt zbytniej uwagi. Zacisnąłem wargi i posłałem w stronę zakłopotanego Lou, wątły półuśmiech. W tym samym momencie do salonu wszedł Zayn, Niall i Natalia. Cała trójka uśmiechnęła się subtelnie, zerkając to na mnie, to na Tomlinson'a. Podszedłem do mojej kochanej Natt i przeciągle musnąłem jej policzek.
- Tęskniłam za Tobą. - wyszeptała płynnie i od niechcenia poprawiła kołnierzyk mojej koszuli. Uniosłem brwi, a Niall cicho się zaśmiał. Dopiero teraz zauważyłem, jak idealną tworzyliby parę. Blondyn patrzył na nią ze swego rodzaju zafascynowaniem. - Napijesz się z nami herbaty? - dodała po chwili, a ja uniosłem cięższe niż zazwyczaj kąciki ust ku górze. Szczerze się o mnie martwiła. Zapewne Niall opowiedział jej o tym, jak zwykłem spędzać dni na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni.
- Dziękuję, ale pójdę do siebie. - ostrożnie zsunąłem jej chłodną dłoń ze swojego ramienia, starając się za pośrednictwem spojrzenia upewnić ją w przekonaniu, że mam się dobrze. Niestety nie jestem dobry w kłamaniu.
- Dam sobie odciąć.. - ta chwila zastanowienia w jego wypowiedzi była co najmniej urocza. Wszyscy zwrócili wzrok na twarz zamyślonego bruneta. - .. no dobrze, rękę, że dopiero wyszedłeś z pokoju.
- Lubię swój pokój. - szepnąłem i szybko wspiąłem się po schodach. Nie mam zamiaru odpowiadać na pytania, które ich nurtują. Nie będę dzielił się bólem z przyjaciółmi tylko dlatego, że powinienem, bo na tym miedzy innymi polega przyjaźń. Nie chcę, by rozumieli i analizowali moje błędy.
W nocy dane mi było zmierzyć się z bólem, który przyniosły wspomnienia. Zmienność jaka we mnie narasta, naprzemienna złość i skrucha, miłość i nienawiść.. to wszystko doprowadza mnie do ruiny. Co zmieni fakt, że opuszczę ten dom? Myśli, że Louis jest z Eleanor pójdą za mną wszędzie. Brak jakiegokolwiek rozsądnego wyjścia z tej sytuacji przyprawił mnie o kolejną porcję bólu. Muszę przywyknąć do realiów, przestać karmić się złudzeniami. Muszę znaleźć w związku Lou i El jeden, potężny plus, który utrzyma mnie przy życiu. To bez znaczenia, jak bardzo ów życie będzie żałosne. Za czym najmocniej przyjdzie mi tęsknić? Jestem pewien, że najtrudniej będzie mi pogodzić się z faktem, że Louis nie przyjdzie już do mnie w nocy tylko po to, by zanurzyć palce w moich włosach, odetchnąć z ulgą i spokojnie zasnąć. Nie będę tęsknił za wszystkim co cielesne, a za przyjaźnią, która nie przetrwała tej brutalnej próby. Jestem tak bardzo zagubiony, a sen nie jest dziś moim sprzymierzeńcem.
Kolejne dni mijały bardzo szybko. Mało było w nich chwil, które zasłużyły na miano przyjemnych. Louis wyjechał z Eleanor na obrzeża Londynu. Liam bywał w domu tylko wtedy, gdy przypomniał sobie o jakimś drobiazgu, który jest mu niezbędny. Można więc rzec, że mieszkał u Danielle na stałe. Niall, ku mojej uciesze spędzał cały swój wolny czas z Natalią. Nie zdziwił mnie więc fakt, że w sobotnie, czerwcowe popołudnie do mojego pokoju wszedł Zayn, trzymający w rękach dwie butelki z piwem. Zabawny był to widok, więc nie omieszkałem się uśmiechnąć.
- Party timeee - zaśmiał się przeciągle, a ja zrzuciłem z łóżka kilka książek, by mógł swobodnie usiąść. Powinienem zdecydowanie poświęcić chwilę na sprzątanie. Zaczynam gubić się we własnych rzeczach. Wysunął w moją stronę jedną z butelek, uprzednio ją otwierając. Przy Malik'u czułem się swobodnie, wiedział co czuje do Louis'a, nie musiałem zbytnio zważać na słowa.
- Tęsknię za nim. - skwitowałem słowa cichym westchnieniem i ująłem w dłoń butelkę z chłodnym napojem, by zaraz potem zagarnąć z niej spory łyk. Nie było go zaledwie dwa dni, a ja odchodziłem od zmysłów.
- Harry.. wyjechali nie dalej, jak trzy godziny temu. Dramatyzujesz. - ściągnąłem brwi i mimowolnie zacisnąłem palce na zielonym szkle butelki. Zatraciłem się w czasie na własną niekorzyść. Dlaczego miałem pewność, że mam za sobą już co najmniej dwie doby bez Tomlinson'a? Potrząsnąłem głową i na moment przymknąłem powieki. Coś ze mną nie w porządku. - Chciałbym powiedzieć.. wiesz, że będzie dobrze. Ale zastanawiam się co mogłoby dać Ci ukojenie.
- Jestem idiotą, Zayn. Mam za swoje. - objąłem wargami szyjkę butelki i bez zawahania ją opróżniłem. Napój przyjemnie łaskotał podniebienie. Zadrżałem, by zaraz potem się uśmiechnąć. Doszedłem do fazy "utop smutki w alkoholu". Jest nieźle.
- Nie mów tak. Każdy potrzebuje mieć przy sobie drugą osobę. Każdy z nas ma w swoim życiu kogoś, kogo kocha, podziwia.. kogoś, bez kogo nie wyobraża sobie normalnego dnia. W przypadku Twoim i Lou, wszystko jest bardzo silne, dlatego trudno Ci się uporać z zaistniałą sytuacją. Ale wiesz.. byłem pewien, że jeśli odsuniesz się od przelotnych romansów, to jednostką w której ulokujesz uczucia, będzie właśnie Boo bear. - nie pocieszył mnie fakt, że moje uczucie było przewidywalne, ale brunet miał chyba rację. Kogo innego mógłbym otulić czymś tak intensywnym, skoro większość swojego czasu spędzałem właśnie z Lou? Mam mętlik w głowie, ale to niesamowite, że zapomniałem o niechcianych odczuciach tylko dlatego, ze Zayn przyszedł do mnie z piwem.
***
Kolejne dni mijały bardzo szybko. Mało było w nich chwil, które zasłużyły na miano przyjemnych. Louis wyjechał z Eleanor na obrzeża Londynu. Liam bywał w domu tylko wtedy, gdy przypomniał sobie o jakimś drobiazgu, który jest mu niezbędny. Można więc rzec, że mieszkał u Danielle na stałe. Niall, ku mojej uciesze spędzał cały swój wolny czas z Natalią. Nie zdziwił mnie więc fakt, że w sobotnie, czerwcowe popołudnie do mojego pokoju wszedł Zayn, trzymający w rękach dwie butelki z piwem. Zabawny był to widok, więc nie omieszkałem się uśmiechnąć.
- Party timeee - zaśmiał się przeciągle, a ja zrzuciłem z łóżka kilka książek, by mógł swobodnie usiąść. Powinienem zdecydowanie poświęcić chwilę na sprzątanie. Zaczynam gubić się we własnych rzeczach. Wysunął w moją stronę jedną z butelek, uprzednio ją otwierając. Przy Malik'u czułem się swobodnie, wiedział co czuje do Louis'a, nie musiałem zbytnio zważać na słowa.
- Tęsknię za nim. - skwitowałem słowa cichym westchnieniem i ująłem w dłoń butelkę z chłodnym napojem, by zaraz potem zagarnąć z niej spory łyk. Nie było go zaledwie dwa dni, a ja odchodziłem od zmysłów.
- Harry.. wyjechali nie dalej, jak trzy godziny temu. Dramatyzujesz. - ściągnąłem brwi i mimowolnie zacisnąłem palce na zielonym szkle butelki. Zatraciłem się w czasie na własną niekorzyść. Dlaczego miałem pewność, że mam za sobą już co najmniej dwie doby bez Tomlinson'a? Potrząsnąłem głową i na moment przymknąłem powieki. Coś ze mną nie w porządku. - Chciałbym powiedzieć.. wiesz, że będzie dobrze. Ale zastanawiam się co mogłoby dać Ci ukojenie.
- Jestem idiotą, Zayn. Mam za swoje. - objąłem wargami szyjkę butelki i bez zawahania ją opróżniłem. Napój przyjemnie łaskotał podniebienie. Zadrżałem, by zaraz potem się uśmiechnąć. Doszedłem do fazy "utop smutki w alkoholu". Jest nieźle.
- Nie mów tak. Każdy potrzebuje mieć przy sobie drugą osobę. Każdy z nas ma w swoim życiu kogoś, kogo kocha, podziwia.. kogoś, bez kogo nie wyobraża sobie normalnego dnia. W przypadku Twoim i Lou, wszystko jest bardzo silne, dlatego trudno Ci się uporać z zaistniałą sytuacją. Ale wiesz.. byłem pewien, że jeśli odsuniesz się od przelotnych romansów, to jednostką w której ulokujesz uczucia, będzie właśnie Boo bear. - nie pocieszył mnie fakt, że moje uczucie było przewidywalne, ale brunet miał chyba rację. Kogo innego mógłbym otulić czymś tak intensywnym, skoro większość swojego czasu spędzałem właśnie z Lou? Mam mętlik w głowie, ale to niesamowite, że zapomniałem o niechcianych odczuciach tylko dlatego, ze Zayn przyszedł do mnie z piwem.
Biedny Hazz <3
OdpowiedzUsuńNaprawdę dobry rozdział. Przez jego większą część miałam cały żołądek ściśnięty. Oby tak dalej ;]
pzdr xx
Dziękuję kochanie za dedykacje, bardzo dziękuję. A rozdział? Jest cudowny, niebiański, niepowtarzalny. Harry, tak bardzo mi go to szkoda, chciałabym go teraz tak przytulić. *__* Nadal wierzę, że pomiędzy nim a Lou jednak się coś wydarzy. W końcu nadzieja matką głupich, nie? Niall i Natalia? Serio? Bardzo podoba mi się to połączenie < 3 Życzę dużo, dużo weny, by powstawały tylko takie cudowne rozdziały < 3
OdpowiedzUsuńBłądząc po niemych ścieżkach zapomnienia, czuję zapach marzenia, rozciągający się echem po moim szklanym sercu. Nie lubię ubierać zwykłych słów w barwny aksamit. Lubię, gdy żyją same, wątłym westchnieniem codzienności. Dla tego opowiadania zrobię wyjątek.
OdpowiedzUsuńMożesz znać mnie z opowiadań o OneD., bądź twitter'a. Jeśli tak nie jest, nic nie tracisz. Nie poznałaś osoby ślepo zapatrzonej w swoją ambiwalencję. Nie poczułaś jej marzenia i chęci do realizowania wysnutych przez szarą rzeczywistość marzeń. Nic nie szkodzi. Ta osóbka proagnie ci tylko powiedzieć kilka słów. Z głębi serca.
Mało jest opowiadać, które od samego początku trafiają w sam środek mojego serca. Czy więc nie dziwi cię fakt, że skromna siedemnastolatka pokochała tą historię od słów 'Harry, dzieciaku, gdzie jesteś?"? Może moje pojęcie piękna definiuje się w zbyt wielu niewypowiedzianych słówach. Może boję się spojrzeć rzeczywistości w twarz i powiedzieć to, o czym myślę...? Może...
A może po prostu słowa, które sama kiedyś napisałam są przeznaczone właśnie dla ciebie? "Pozwól mi pokazać ci, jak bardzo cię kocham, tworząc swoją właśną definicję miłości"... To właśnie Larry jest moją definicją. Każde napisane tutaj zdanie odzwierciedla moją duszę. To takie nieprawdopodobne, że na tym świecie żyje osoba, potrafiąca poruszyć mnie od wewnątrz.
Dzięki tobie mogłam być Harry'm... Snującym marzenia, trwającym chwilą chłopakiem, który został wykorzystany. Louis nie zrobił tego świadomie... On po prostu zgrabnie manipulował jego emocjami. Naiwnością i młodością. Zaufaniem i spokojem.
Patrząc na to, co już napisałam, nie chcę dochodzić do wniosku, że kontynuując swój wywód, narażam cię na niechybną nudę. Może po prostu potrzebowałam napisać tych kilka zdań... Chociaż i tak nie wyraziłam wszystkiego tego, co zdążyło narodzić się we mnie przez te (13) rozdziałów (nie mogłabym zapomnieć o fenomenalnym prologu). Mimo to nadal zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego takie 'perełki' nie są doceniane przez szersze grono czytelników? Dlaczego tylko kilka osób kusi się na złożenie pod twoją perfekcją kilku zdań zachwycenia? Teraz znowu się powtórzę, ale: Dlaczego zachwycają się masowym 'chłamem'? Zauważyłam, że większość ludzi posługuje się teorią: wszyscy piszą, ja też mogę.
A to wszystko zaczęło się po 1D-mani. Może ja również zaczęłam bardziej zagłębiać się w pisanie, właśnie te 6 miesięcy temu, kiedy pierwsze opowiadania o chłopakach ujrzały światło dzienne... Może. Swiat jest pełen tajemnic. I tylko od nas zależy to, czy zdecydujemy się je rozwiązać.
(Gdybyś była ciekawa, to zaczęłam pisać w lutym 2011r. i to były naprawdę początki w mojej blogowej karierze. Zagubione dziecko, szukające swojego 'wsłasnego ja' wśród niedopracowanych słów pisanej historii).
Już nie pogrążając się jeszcze bardziej, chciałabym cię prosić o jakiś kontakt z moją osobą. Może teraz przekroczę jakąś granicę, ale po prostu chcę zaspokoić swoją ciekawość twoją osobą. Jeśli byłabyś skora do rozmowy, to wystarczy, że dasz mi jakiś znak (czy to na gadu-gadu: 4536377, czy to na twitterze: @JBluvsBabycakes, albo po prostu na którymś z moich blogów).
[voices-of-heart.blogspot.com
love-more-than-this.blog.onet.pl
under-the-moonlight-sky.blog.onet.pl,
czy voices-of-heart.blog.onet.pl]
Takim moim osobistym odniesieniem do tej historii, są słowa: Rwąc płatki porządania, nie skalecz rąk o ciernie. Uwolnij marzenie.
Love xx
pięknie piszesz, kocham Twoje każde słowo, są takie upojne, tak cudownie się je czyta.
OdpowiedzUsuń/wiem, dlatego też moje opowiadanie zmieniło tor, jeszcze dwa dni temu nie myślałam, że rozdział będzie tak wyglądać. najlepsze co mnie spotyka to to, jak rozdział się podoba, a jak Tobie to moje serce skacze z radości. Tak, napiszę na wycieczce szkolnej i we czwartek dodam, specjalnie dla Ciebie. dziękuje.
Z każdym kolejny słowem robiło mi się ciężko. Tak strasznie żal mi Harry'ego, że to szok. Ulokował swoje młodzieńcze uczucia w złej osobie. Chociaż, nie. Dobra to jest osoba, ale wątpię by Boo Bear kiedykolwiek odwzajemnił to. I chyba wiem jak się czuje Styles. Bo gdy ja słyszę magiczne słowa "Jesteś moją najlepszą przyjaciółką" mam ochotę wylać temu osobnikowi kubeł zimnej wody na głowę. Piszesz tak niesamowicie, ze naprawdę. Oczarowujesz słowami na pewno nie jedną osobę. Ja zaliczam się do grona oczarowanych na pewno. I dziękuję za taką piękną historię!
OdpowiedzUsuńWeny, kochana i odrobinę więcej optymizmu.
[eye-melodies]
Harry w twoim opowiadaniu jest gejem? ;o przeczytałam tylko tą notkę więc nie wiem, ale mam zamiar przeczytać wszytsko od początku. ;)
OdpowiedzUsuńOch, biedny Harry ;(
OdpowiedzUsuńDlaczego Lou wybrał Elkę ? Jezuuu a też byłam pewna ze bardziej kocha Hazzę ;D
Dobra, wiem ze sie to niedługo zmieni xD
Świetny rozdział ! Czekam na następny :)
jeeeju jak ja kocham to twoje opowiadanie ! zazdroszcze takiego talentu, naprawde ; ***
OdpowiedzUsuń